"O, jakiż uroczy jest opór kochanki, który tylko po to opóźnia chwile rozkoszy, by nabrały smaku."– Giovanni Giacomo Casanova.
Syriusz odgarnął ciemne włosy z twarzy i nonszalancko opierając się o barierkę, przeszedł na peron 9 i ¾. Z niewymuszoną gracją rozejrzał się po stacji, wyłapując w tłumie kilka lepszych okazów. Z czarującym uśmiechem lawirował w tłumie, przyglądając się z bliska tym mniej i bardziej atrakcyjnym dziewczętom. Po dwumiesięcznej przerwie każda chciała zaprezentować się z jak najlepszej strony, rozkładając swe piórka niczym paw i kusząc dobrodziejstwami natury. Wniebowzięty Syriusz przemknął przez peron odprowadzany pożądliwymi spojrzeniami, starając się zatrzymywać tu i ówdzie. Gdy wreszcie dotarł do pociągu, a liczba dziewcząt drastycznie zmniejszyła się do kilku krukonek jego raj na ziemi nagle przestał istnieć. Przeszedł obojętnie obok grzecznie ubranych koleżanek, by poszukać dla siebie wagonu idealnego. W jego rozumowaniu wagonu pełnego pięknych i gotowych na wszystko dziewcząt.
~*~
James rozejrzał się po peronie i jego spojrzenie natrafiło na wysokiego bruneta, flirtującego z niemal każdą napotkaną dziewczyną. Chłopak westchnął przeciągle i z uśmiechem pokręcił głową.
- Casanova – mruknął i ruszył w ślad za młodym Blackiem.
Z zaciekawieniem stwierdził, że droga jego przyjaciela usłana była jedynie z pięknych młodych dziewcząt, które aż kusiły swymi wdziękami. Sam niekiedy nie potrafił oderwać od nich wzroku. Jednakowoż to, co w tym wszystkim najbardziej go intrygowało to tok rozumowania tych dziewcząt. On, jako silnie jaśniejąca gwiazda quidditcha, mimo wszelkich prób, do tej pory nie potrafił rozgryźć kobiet. Były dla niego nierozwiązywalną zagadką, na której poległ już niejeden. Jednakże, gdy tak patrzył na te wszystkie hogwarckie piękności zastanawiał się, dlaczego one same tak bardzo chcą być wykorzystywane, bo chyba nikt nie wierzył w cuda. Bo przecież cudem byłoby gdyby Łapa w końcu postanowił się ustatkować. I mógł z całą pewnością stwierdzić, że gdyby ktoś próbował go o tym przekonać prędzej umówiłby go na wizytę ze specjalistą niż podzielił jego zdanie. Taka opcja była wręcz wykluczona, bo kto to widział, żeby pułapka goniła mysz.
Spokojnym krokiem pokonywał odległość dzielącą go od pociągu, wiedząc, że teraz on jest panem tych wszystkich niewieścich serc. Z szerokim uśmiechem witał każdą dziewczynę, która rzucała mu tęskne spojrzenie. Tylko ta jedna, stojąca tuż przy pierwszym wagonie zdawała się być odporna na jego urok. Z początku jej nie poznał, bardzo zmieniła się przez te wakacje. Dopiero, gdy znalazł się zaledwie kilka kroków od niej jego serce mocniej zabiło, a jakiś ciężar opadł na samo dno jego żołądka. Wyglądała nieziemsko i być może oszalał, ale była jeszcze piękniejsza niż dwa miesiące temu. Stała oparta o swój bagaż, patrząc na niego z uniesioną brwią. Nie musiał pytać, o czym myśli, doskonale wiedział, że uważa go za idiotę. Jednak te długie rude włosy i przepiękne szmaragdowozielone oczy jak zawsze wprawiały go w zachwyt. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale gdy ona pojawiała się w pobliżu, każda inna bladła przed jej obliczem. Liczyła się tylko ona i nic nie było w stanie tego zmienić, bowiem Lily Evans była tylko jedna.
Gdyby miał wybór wpatrywałby się w nią do końca świata, a może i dłużej, lecz Evans miała na ten temat nieco inne zdanie. Nim zdążył nacieszyć oczy jej urodą, Lily zwinęła bagaże i zniknęła w pierwszym wagonie. James jakby dopiero teraz odzyskał zdolność logicznego myślenia i czym prędzej popędził za Syriuszem. Wiedział, że tak długa zwłoka z jego strony nie wróży nic dobrego, a przynajmniej nie dla tych niewinnych niewiast, które teraz z pewnością zabawiał jego drogi przyjaciel. I wcale się nie mylił. Syriusz siedział w jednym z najbliższych przedziałów otoczony zewsząd rozochoconymi puchonkami. James bez skrępowania rozsunął drzwi przedziału i zawołał od progu – no Casanovo czas się zbierać!
Syriusz spojrzał na przyjaciela z powątpiewanie, lecz zaraz się podniósł.
- Och nie – dało się słyszeć zawiedzione jęki dziewcząt.
- Zostań jeszcze z nami!
Syriusz jednak skłonił się nisko w szarmanckim geście, całując w rękę najbliżej siedzącą puchonkę.
- Panie wybaczą – rzekł głębokim głosem – siła wyższa.
Po czym wycofał się na korytarz i razem z Jamesem ruszył na poszukiwania dwóch pozostałych Huncwotów.
Znaleźli ich w ostatnim wagonie, zaśmiewających się z czegoś do łez.
- A tutaj, co tak wesoło – zawołał na wejściu Syriusz.
- I to tak bez nas – dodał James, rzucając się na wolne miejsce obok Remusa.
- Właśnie opowiadałem Peterowi, jak nasza droga Robin zaliczyła pierwsze w tym roku spotkanie ze Snapem – zachichotał Remus na samą myśl o wypadku koleżanki.
- Też to widzieliście? – zapytał James, szczerząc się od ucha do ucha. - Biedna Robin, pewnie teraz przeklina dzień, w którym Smark nie zginął z jej ręki.
- Co? Jakie spotkanie? – Zapytał zdezorientowany Syriusz. – No co – dodał na swoją obronę, gdy zobaczył utkwione w sobie trzy par oczu. – Byłem zajęty.
- Ależ nikt nie twierdzi, że było inaczej – rzucił wesoło James, puszczając do pozostałej dwójki oczko. – W końcu obsługiwanie czterech puchonek naraz to nie lada wyczyn.
Syriusz rzucił przyjacielowi rozbawione spojrzenie, trafiając w niego jabłkiem, które właśnie wyciągnął z torby.
- A ty, co Rogaś nadal będziesz biegał za tą rudą wiedźmą? – zapytał niewinnie.
- Zmieniam taktykę – mruknął Potter, wgryzając się w jabłko. – Teraz to ona będzie za mną biegać.
Chłopcy spojrzeli po sobie z pobłażliwymi uśmieszkami.
- Chciałbym to zobaczyć – mruknął Peter, wcinając już drugą kanapkę.
- Jeszcze zobaczycie, to Evans w tym roku będzie mnie błagać o randkę.
- To chyba musiałby się stać cud. Prędzej ja umówię się z najbrzydszą krukonką w Hogwarcie niż Evans z tobą - stwierdził Syriusz, uśmiechając się ironicznie.
- A zatem umowa stoi – powiedział James, wstając i podając przyjacielowi rękę. – Niech i tak będzie. Jeżeli Evans się ze mną umówi, to ty pójdziesz na randkę z wybraną przeze mnie krukonką i możesz mi wierzyć, że na pewno nie będzie w twoim guście.
Syriusz natychmiast powstał i ujął dłoń przyjaciela – stoi, ale masz czas do Bożego Narodzenia.
- Jak Remus nam świadkiem! – Wykrzyknął Potter, a Lupin przeciął zakład.
~*~
Nazajutrz Potter postanowił od zaraz wcielić swój plan w życie. Od rana unikał, Lily, która zdawała się być obojętna na jego zabiegi. Jednak James wiedział, że dziewczyna tak od razu nie zobaczy zmiany, zwłaszcza, że minęły dopiero dwie lekcje. Teraz miał za zadanie udowodnić nie tylko sobie i Lily, że jest jej godzien, ale i Blackowi, który przyglądał się jego poczynaniom z ironicznym uśmiechem.
- Jak na mój gust to ona nawet nie zauważyła zmiany. Choć to dziwne, bo gdyby mnie ktoś nękał przez sześć lat to od razu bym zauważył, że czegoś mi brakuje.
- Ona po prostu wie, że coś się szykuje skoro James od śniadania nawet na nią nie spojrzał – mruknął Remus.
- A może po prostu chce nacieszyć się chwilą? – Zapytał Peter. – Przecież wie, że jej koszmar w końcu nadejdzie.
James rzucił Peterowi mordercze spojrzenie, a Syriusz parsknął niepohamowanym śmiechem.
Remus odchrząknął znacząco, starając się nie roześmiać, gdyż Potter patrzył na nich wzrokiem bazyliszka.
- Panie Black cóż to za zachowanie – usłyszeli głos profesor McGonagall.
Siedzieli oni, bowiem w ostatnich ławkach na lekcji transmutacji, na której wicedyrektorka od dwudziestu minut tłumaczyłam, czym są egzaminy końcowe.
- Przepraszam pani profesor – wykrztusił Syriusz, wciąż dusząc się ze śmiechu na widok miny Jamesa.
- A tobie, co Potter? Źle się czujesz? – McGonagall pilniej przyjrzała się Jamesowi, który teraz przypominał już kolorem dojrzałego pomidora.
- Panie Lupin czy ma problemy z gardłem? – warknęła nauczycielka, kierując wzrok na wciąż chrząkającego Remusa.
- Nie pani profesor – wydusił jakimś cudem, patrząc na swoje paznokcie. – To po prostu...
- Bo to wszystko wina Evans – wypalił Peter, a Huncwoci spojrzeli na niego jak na durnia.
- Słucham? – Do rozmowy wtrąciła się siedząca w pierwszej ławce Lily. – A co ja mam z tym wspólnego?
- Nic! – Jednocześnie odezwali się James, Remus i Syriusz. Jednak było już za późno. Panna Evans wpatrywała się wprost w Jamesa, który teraz z nieszczęśliwą miną patrzył to na Remusa to na Syriusza, a wreszcie i na Petera.
- Minus pięć punktów za każdego z was z powodu nagannego zachowania – powiedziała McGonagall – i ma być już spokój – dodała dużo ostrzej, a ty Lupin marsz do skrzydła szpitalnego!
- Tak jest pani profesor – odparł natychmiast i niemal biegiem dopadł do drzwi.
Gdy nauczycielka wróciła na środek klasy, James trzepnął z całej siły Petera w tył głowy, tak, że chłopak omal nie spadł z krzesła.
- Ty idioto – warknął James. – Teraz to już na pewno się ze mną nie umówi.
- Dobra robota Glizdek – szepnął Syriusz, klepiąc kolegę po ramieniu. – Na ciebie zawsze można liczyć.
Syriusz wyszczerzył się w ogromnym uśmiechu, a James ponuro wpatrzył się w plecy Lily. Dzisiaj już na pewno mógł sobie zapomnieć o jakiekolwiek rozmowie z ukochaną. Była na niego wściekła bardziej, niż gdy przez przypadek roztrzaskał jej nowy kociołek.
~*~
Syriusz po lekcji transmutacji zostawił wściekłego Rogacza z Peterem i podążył w stronę wyjścia z zamku. Miał teraz godzinną przerwę i ani myślał jej zmarnować. Gdy tylko znalazł się na błoniach jego oczy zalały letnie promienie słońca, które zdawały się grzać tak samo mocno, jak jeszcze miesiąc temu, kiedy to wakacje trwały pełną parą. Poluzował nieco krawat i rozpiął dwa guziki jasnej koszuli, by poczuć trochę wiatru na nagiej skórze.
Ruszył szybkim krokiem w stronę jeziora, gdzie już opalało się kilka dziewcząt, zdejmując buty i wystawiając nagie stopy do słońca. Syriusz wybrał spośród wszystkich tę z najzgrabniejszymi nogami i puścił jej oczko. Dziewczyna natychmiast się zarumienił i udając spłoszoną, opuściła wzrok. Syriusz zaśmiał się w myślach z takiego zachowania i oparł się o pobliskie drzewo, przyglądając się długonogiej piękności.
- Polowanie, co? – usłyszał głos tuż nad sobą i gdy spojrzał w górę zobaczył, że na jednej z gałęzi siedzi Robin. Chłopak uśmiechnął się na jej widok, gestem każąc jej zejść na dół. Dziewczyna w kilku zwinnych susach znalazła się tuż obok niego, odgarniając z twarzy złociste kosmyki.
- A od kiedy to dziewczętom przystoi chodzenie po drzewach? – zapytał.
Robin spojrzała na niego spod wpółprzymkniętych powiek, łapiąc się pod boki. Była wyjątkowo zabawna, gdy starała się w nim wzbudzić poczucie winy. Zawsze tak samo śmiesznie marszczyła nos i zaciskała usta.
- A od kiedy to chłopcom przystoi nastawanie na cnotę niewinnych niewiast? – Odgryzła się, wskazując na właścicielkę długich nóg, której Syriusz nie zdążył uwieść.
- Myślisz, że jest niewinna? – zapytał zaciekawiony, zerkając z ukosa na dziewczynę, która raz po raz spoglądała w jego stronę, wdzięcząc się w słońcu.
- Myślę, że jest bardziej rozwiązła niż stado hipogryfów w okresie godowym.
- Co? – Syriusz spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
- Mówię, że miał ją już chyba każdy w Hogwarcie – wytłumaczyła cierpliwie. – Po co ci zużyty towar?
Syriusz przetrawił wypowiedź koleżanki w milczeniu, po czym niechętnie przyznał – masz rację.
- Zawsze mam – Robin wyszczerzyła zęby w szczerym uśmiechu. – Słyszałam już o twoim zakładzie z Jamesem.
- To juz wszyscy wiedzą? – Zapytał skonsternowany.
- Tylko ja. Remus mi powiedział.
- Ach tak, Remus – mruknął Syriusz, patrząc na nią z uśmiechem.
- O co ci chodzi? - Robin patrzyła na jego podejrzliwy uśmiech, nie wiedząc, czego ma się po nim spodziewać. W każdej chwili mógł wymyślić coś nieprzyzwoitego, z czego potem musiałaby się potem grubo tłumaczyć.
- Ty i Remus...
- Och nie, błagam. Nie zaczynaj znowu – jęknęła. – Nie chcę już więcej tego wysłuchiwać.
- Ale dlaczego? – Nalegał Syriusz. – Przecież kiedyś...
- To było dawno temu i nieprawda. Zresztą on ma za dużo tajemnic, tak jak wy wszyscy, a ja nie mam ochoty żadnej z nich odkrywać. – powiedziała – i koniec tematu. – dodała, gdy Syriusz otwierał już usta, by coś powiedzieć. – Lepiej powiedz mi jak ty się wymigasz od tej randki? Bo to, że Jim znajdzie ci najbrzydszą dziewczynę w Hogwarcie to wcale mnie nie zdziwi.
- Wśród krukonek– uściślił. – I nie mam najmniejszego zamiaru migać się od randki, bo żadnej nie będzie. Przecież Evans się z nim nie umówi – mruknął pewien swego.
Robin jedynie uśmiechnęła się zawadiacko, klepiąc go po ramieniu. Po czym kierując się do zamku krzyknęła jeszcze przez ramię – nie byłabym tego taka pewna!
Pierwszy rozdział za mną ;) dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim postem, one naprawdę dały mi ogromną motywację do dalszego pisania.Chciałam również potwierdzić to, że posty pojawiać się będą raz w miesiącu. Niestety mam wiele na głowie i częściej nie dam rady pisać.A i nie zrażajcie się już na wstępie tym moim Syriuszem. Będzie lepiej;)A teraz dobranoc.Koniec psot!
Świetne! <3 Kocham, kocham, kocham! <3 Czekam z niecierpliwością na drugi rozdział! :D Syriusz i James! *O* Zaciekawiła mnie postać Robin. ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny! ;)
dziękuję bardzo i ja również pozdrawiam ;)
UsuńRozdział super! Uwielbiam Syriusza! Ciekawe co dalej. Życzę weny~Tini
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo ;)
UsuńRozdział pochłonęłam szybciej niż szarlotkę !
OdpowiedzUsuńCudowny, genialne opisy !
Layls
dziękuję bardzo ;)
UsuńZajebisty rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńJak z resztą zawsze <3
Już nie mogę się doczekać kolejnego!
dziękuję ;)
UsuńŚwietny rozdział. Syriusz trochę mnie irytuję, ale równocześnie jest też słodki (wiem, dziwna jestem). Może będzie musiał się umówić z tą dziewczyną z prologu ("Dziewczyna nawet mu się nie podobała i szczerze wątpił, by mogła kogokolwiek zainteresować.")...? ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Syriusz to moje wyobrażenie dzisiejszego młodego mężczyzny ;) ale jego charakter stopniowo będzie ulegał zmianie także spokojnie ;)
UsuńZakochałam się w Twoim Jamesie. Uwielbiam Huncwotów i nie każdy potrafi ich dobrze wykreować. Twoim niczego nie brakuje i wiem, że nie będzie. A jestem dopiero po pierwszym rozdziale.
OdpowiedzUsuńŻyczę więc dużo weny i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział :)
Jestem bardzo zaciekawiona jak wygląda Robin, bo to imię kojarzy mi się jedynie z postacią z Jak Poznałem Waszą Matkę :D
Ojej dziękuję bardzo ;)
UsuńZawsze chciałam stworzyć swoich Huncwotów, takich, jak ja ich zawsze widziałam. I mam nadzieję, że to mi się uda i spodoba się komuś ;)
Co do Robin to jeszcze trochę o niej będzie, także spokojnie zdążysz ją poznać ;)
pozdrawiam! ;)
Jej, jej jej!
OdpowiedzUsuńŚwietne, tylko tyle mogę powiedzieć. Ten zakład to swietny pomysł. Ciekawe, czy Lily w końcu umówi się z Rogaczem? I ta Robin...ciekawa postać. Ciekawe, czy jej wątek będzie dłużej pociągnięty.
Pozdrawiam i czekam na next,
Priori :)
Wow! Świetny rozdział! I fajny pomysł z tym zakładem :) już nie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńKocham tematykę Huncwotów.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Kiedy następny rozdział??? ;)
OdpowiedzUsuńHejka! Wchodzę na ten blog już od dłuższego czasu i ciagle czekam na nowy rozdział. Wiem że czasem nie ma się wystarczająco dużo ochoty, czasu albo weny żeby napisać coś nowego. Ale minęło już 5 miesięcy od ostatniego (i równocześnie pierwszego) rozdziału i może czas żebyś wzięła się w garść i napisała chociaż czy ciagle tu zaglądasz... Nie mówię, że ja poradziłabym sobie z tym lepie,ale myślę że jak już zdecydowałaś się pisać to powinnaś być trochę bardziej wytrwała.
OdpowiedzUsuńJa też w ciąż czekam na kolejną notkę, już ponad 10 miesięcy :(
OdpowiedzUsuńPatrząc na nowy szablon widzę, że planujesz tutaj wtrącić Syriusz + xxx :))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, chociaż zawsze będę przekonana, że Syriusz w twoich opowiadaniach wygląda jak Ben Barnes (zresztą w innych też), a nie jak Ian :||
Czekam na rozdział drugi, powodzenia!
Wciąż szukam odpowiedniego szablonu, a ten jest tymczasowy ;) bardzo możliwe że jeżeli nic nie znajdę to sama coś w końcu zrobię ;)
UsuńUhu, czyli jest mała szansa na Bena! :D
UsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńSuper wychodzi ci pisanie! Robin mnie intryguje, jeśli moje podejrzenia są słuszne, to wolę nie zapeszać :)))
Halo! Motywuję Cię do wstawienia opowiadania! :)
OdpowiedzUsuńIleż można czekać :D
Super motyw bloga! Bardzo podoba mi się styl jakim piszesz :)
OdpowiedzUsuńDo następnego rozdziału <3
Posty raz w miesiącu... Jak ci nakopię do tyłka droga Furio, to zaczniesz w końcu tego przestrzegać! :D
OdpowiedzUsuńZabieram się i zabieram do tego pisania. Trzeci raz zaczynam i sama już nie wiem. Od bardzo dawna mam już napisany cały rozdział, ale nie wydaje mi się być wystarczająco dobry by go tu umieścić...
UsuńPrzepraszam, nie widzę zakładki SPAM
OdpowiedzUsuńWiedeń (niem. Wien, dialekt Wean) – stolica i największe miasto Austrii. Znajduje się w północno-wschodniej części kraju, nad Dunajem. Jest miastem statutarnym, bla bla bla bla strzegącego Imperium Rzymskiego przed najazdami germańskich plemion z północy bla bla bla bla W 1679 roku miasto dotknęła epidemia zarazy, która pochłonęła życie około 70 tys. mieszkańców bla bla bla W 1945 udana ofensywa przeprowadzona przez Związek Radziecki pozwoliła na przejęcie BLA BLA BLA... Nudne prawda? Więc poznaj miasto od wewnątrz! Skończ z informacjami z internetu i nudnymi wykładami! Zamieszkaj w sercu Austrii!
http://wiedenskagra.blogspot.com/
hej, Twój blog jest genialny. Ma super kunszt literacki, sama chciałabym tak pisać! <3 *_* . Dzisiaj na niego wpadłam i przeczytam wszystkie rozdziały, czekam na więcej :) Bardzo podoba mi się postać robin i kreujesz każdego z bohaterów tak samo jak ja sobie ich wyobrażam, więc zapraszam do siebie, może Ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://koniecpsot-huncwoci.blogspot.com/2015/02/rozdzia-01-on-ona-i-oni-to-wrozy-kopoty_1.html