"Od gwiazd pochodzimy i ku gwiazdom zmierzamy.
Życie jest jedynie podróżą w nieznane."
- Walter Moers
Wbrew temu, co ostatnio powiedział Robin nie był już taki pewien czy Lily faktycznie pała do Jamesa tak ogromną niechęcią, jak mu się dotychczas zdawało. Już kilkukrotnie złapał dziewczynę na tym jak ukradkiem przygląda się jego przyjacielowi i bynajmniej nie były to przelotne spojrzenia.
Syriusz przymknął powieki w zamyśleniu. Zachowanie Evans dalece wybiegało od przyjętej przez nią normy, co powoli wprawiało go w nerwowy nastrój. Im większe względy dziewczyna okazywała jego przyjacielowi tym coraz częściej nawiedzało go widmo karnej randki, jak zwykł ją w myślach nazywać. Podświadomie liczył na to, że jednak to nic nie znaczy, choć im częściej o tym myślał tym czuł większe wyrzuty sumienia. James był jego najlepszym przyjacielem i wiedział, że ta mała ruda wiedźma jest dla niego cenniejsza niż wszystkie skarby świata.
Nieco skonsternowany własnymi myślami potarł ręką czoło i zmarszczył brwi. Chyba nie powinien tak dużo o tym myśleć, a już tym bardziej ingerować w relacje Potter – Evans. Oni chyba sami do końca nie wiedzieli, czego chcą, więc skąd on do licha miałby to wiedzieć? Niemniej jednak ten temat spędził mu ostatniej nocy sen z powiek, co jeszcze bardziej go irytowało.
- A niech cię szlag Evans – mruknął pod nosem i westchnął głęboko, odwracając się do pogrążonych w rozmowie przyjaciół. – Niech się dzieje wola nieba – zdecydował w końcu, przysięgając sobie, że choćby miał iść na tę randkę, nie wtrąci się między Lily a Jamesa.
Tak, więc pozostawiona samej sobie Evans wciąż wpatrywała się w Jamesa, choć ten oczywiście niczego nie widział.
- Ciekawe, na czym będzie polegał ten turniej pojedynków – zastanawiał się głośno Peter.
Syriusz westchnął przeciągle, patrząc z ukosa na kolegę stojącego obok niego. Czasem nawet jemu brakowało sił do Petera. I coraz częściej dochodził do wniosku, że jego mały przyjaciel zamiast poszerzać swoją wiedzę to wręcz przeciwnie, cofa się w rozwoju.
Peter teraz z prawdziwą ciekawością śledził swymi małymi wodnistymi oczkami wszystko to, co rozgrywało się na scenie przed nimi, jakby sama nazwa turniej pojedynków nie była wystarczająca.
- Pettigrew być może cię zdziwię, ale turniej pojedynków oznacza ni mniej ni więcej właśnie turniej pojedynków – warknęła stojąca nieopodal Robin, która za każdym razem na widok Petera dostawała białej gorączki.
Chłopak natychmiast zaczerwienił się aż po sam czubek nosa i nieśmiało schylił głowę, chowając się za większym od siebie Syriuszem.
Lily rzuciła koleżance karne spojrzenie, jednak nie odezwała się ani słowem. Spojrzała znacząco na Petera i na ułamek sekundy zatrzymała wzrok na pogrążonym w rozmowie Jamesie. Chłopak zdawał się być niczego nieświadomy, bowiem ani razu nie spojrzał na rudowłosą koleżankę.
Syriusz przetarł oczy z niedowierzania, jednak gdy spojrzał ponownie w kierunku dziewczyn, obie były już wpatrzone w stojącą na podium profesor McGonagall, która spokojnie objaśniała im reguły pojedynkowania się.
Skonsternowany otrząsnął się z zamyślenia i skierował wzrok na scenę, gdzie stali już wszyscy opiekunowie domów. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że każdy z nauczycieli wybiera jednego ze swych podopiecznych, by wystawić go do walki. Wybrany przez profesor McGonagall, Remus stanął naprzeciw profesora Slughorna, który już wyławiał z tłumu swojego kandydata. Jego reprezentantem, a jak się później okazało reprezentantką została wysoka dziewczyna, której uroda nawet jego powaliła na kolana. Dziewczyna miała długie jasne włosy, które niczym płynne srebro opadały na jej szczupłe ramiona, oplatając ogromne godło Slytherinu na piersiach oraz wyraziste niebieskie oczy, które zdawały się przeszywać przeciwnika na wskroś.
- Black zamknij usta i przestań się ślinić – usłyszał tuż przy uchu ostry syk Robin. – Ona będzie walczyć z twoim przyjacielem – dodała już nieco głośniej.
Syriusz potrząsnął delikatnie głową i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ma szeroko otwarte usta. Zamknął je nieśpiesznie i przełknął głośno ślinę. Po raz pierwszy w życiu zaczął żałować, że nie należy do Slytherinu.
Gdzieś po drugiej stronie sceny zostali wybrani reprezentanci z Ravenclaw i Hufflepaff. Wyglądało na to, że tam również zmierzy się para mieszana. Jednak Syriusz nawet nie zwrócił na nich uwagi. Wpatrywał się w niebieskooką ślizgonkę jakby właśnie ujrzał ósmy cud świata.
- Syriusz Black? – Usłyszał gdzieś w okolicy pępka nieco skrzeczący głos. Skonsternowany spojrzał w dół i ze zdumieniem ujrzał przed sobą prawdziwego skrzata domowego. Miał on na sobie schludny mundurek, jaki nosiły wszystkie skrzaty w Hogwarcie. – Miałem to Panu przekazać – dodał skrzat po chwili, wręczając mu owinięty złocistą kokardą pergamin. Kiedy tylko Syriusz ujął zwój w dłonie, skrzat z cichym trzaskiem rozpłynął się w powietrzu, nie pozwalając mu o nic zapytać.
Syriusz rozejrzał się dookoła, ciekaw wrażenia, jakie wywołało przybycie skrzata, lecz nikt nawet nie patrzył w jego stronę. Skrzat pojawił się niezauważony, a cała sytuacja nie została zarejestrowana przez żadnego ze stojących nieopodal uczniów.
Pchany prawdziwą ciekawością niepostrzeżenie wymknął się z Wielkiej Sali i upewniwszy się, że jest już sam, rozwinął pergamin.
Panie Black
Zapraszam dziś o 19 do mojego gabinetu.
Hasło to cytrynowe dropsy.
A.P.W.B. Dumbledore
Syriusz zmarszczył brwi, wciąż wpatrując się w pochyłe pismo dyrektora. Nie pamiętał by w ostatnim czasie przeskrobał coś na tyle, by sam Dumbledore chciał z nim rozmawiać. Spojrzał na ogromny zegar wiszący w Sali Wejściowej i zaklął szpetnie. Miał niespełna kwadrans by dostać się do gabinetu dyrektora. Czym prędzej wspiął się po kamiennych stopniach i pognał do wieży dyrektora. Dzięki niezwykle dobrej znajomości zamku i nocnym eskapadom wraz z pozostałą trójką Huncwotów udało mu się dotrzeć do wejścia na czas. Stanął przed kamienną chimerą i niepewnym głosem podał hasło.
Jeszcze nigdy nie był w gabinecie dyrektora toteż, kiedy posąg nagle odskoczył, a przed nim wyłoniła się ruchoma platforma niemal zapomniał, po co się tu znalazł. Kiedy nieco oprzytomniał wszedł na kamienny podest i zaczął wraz z nim obracać się ku górze. Kiedy nareszcie stanął przed dębowymi drzwiami poczuł jak zalewa go fala niepewności. Nie miał nawet czasu zastanowić się, czego mógłby chcieć od niego dyrektor. Wiedząc, że zaraz będzie spóźniony zastukał do drzwi, na co niemal natychmiast odpowiedziało mu nieco ochrypłe – proszę.
Niepewnie uchylił drzwi i wkroczył do środka. Pomimo iż Remus nie raz opowiadał mu jak wygląda gabinet dyrektora to i tak wywołał on na nim ogromne wrażenie. Z racji, iż znajdowali się w wieży, gabinet miał kształt owalny. Na ścianach wisiały liczne portrety byłych dyrektorów, a na środku ustawiono biurko, które teraz stało puste. Tuż za nim znajdował się regał, na którym spoczywała stara, wysłużona tiara przydziału. Wszędzie można było dostrzec delikatne srebrne instrumenty, które wywoływały cichy szum i wibracje oraz delikatne kłęby dymu. Niemal z każdej strony spoglądały na niego wysokie aż po sam sufit biblioteczki w całości wypełnione starymi woluminami. Z pewnością, dlatego tak bardzo podobało się tu Remusowi. Dopiero po chwili dostrzegł dyrektora, która stał przy szafie, skąd dobywał się srebrzysto błękitny blask. Mężczyzna nieśpiesznie odwrócił się do niego, przywołując ze stojącej nieopodal żerdzi płomienno rudego feniksa.
- Witaj Syriuszu – zaczął dyrektor, siadając za ogromnym biurkiem i wskazując mu miejsce naprzeciw.
Syriusz natychmiast przeszedł przez pokój, siadając na wyznaczonym dla gości miejscu.
- Zapewne zastanawiasz się, po co cię tu wezwałem – kontynuował Dumbledore, zerkając na niego błękitnymi oczyma znad okularów połówek. Syriusz jedynie skinął głową, a mężczyzna już więcej nie przerywał. – Zapewne słyszałeś o atakach na mugoli i nie tylko, prawda? Jak się pewnie domyślasz stoi za tym ten sam człowiek, który stworzył szeregi siejących postrach śmierciożerców. Jak już pewnie zauważyłeś Ministerstwo jest bezsilne wobec tak wielkiego zagrożenia. Dlatego naszym obowiązkiem jest pomóc im w tak trudnym czasie i powstrzymać człowieka, który sam zwie się Lordem Voldemortem.
Syriusz patrzył na Dumbledore’a z nieskrywanym zdumieniem. Nie potrafił pojąć, do czego ma zmierzać ta rozmowa. Wychował się w domu Oriona i Walburgi Black i doskonale wiedział, kim jest ów Lord Voldemort. Nie raz słyszał, jak jego rodzice o nim rozmawiali, choć zwykli nazywać go Czarnym Panem.
- Jak mielibyśmy tego dokonać? – Zapytał, choć wierzył, że liczba mnoga jest tu jedynie przypadkiem. W końcu, co on mógłby zrobić w obliczu kogoś tak potężnego jak Voldemort.
- Widzisz tego ptaka? – Zapytał, wskazując na swoje lewe ramie. – To feniks. Niezwykły ptak. Umiera w płomieniach, by wkrótce odrodzić się z popiołów jeszcze piękniejszym i silniejszym niż dotychczas. To niezwykle mądre i odważne stworzenia, niesamowicie rzadkie okazy. – Cały czas gładził ptaka to płomienno rudych piórach, które w tle zachodzącego słońca iskrzyły się jak prawdziwe złoto. – Zapewne zastanawiasz się, po co ci to mówię. Otóż potrzebuję ludzi właśnie takich jak ten ptak. Silnych, mądrych, odważnych i prawych. Takich jak ty Syriuszu. Pytasz mnie jak możemy pokonać Voldemorta. Widzisz człowiek jest jak gwiazda na niebie. Kiedy jest samotna świeci nikłym blaskiem i jest niezauważalna. Nie oświetla ani nie wskazuje drogi, szybko się rozpala i równie szybko gaśnie. Jednak, kiedy ta gwiazda pojawia się w otoczeniu innych nagle staje się częścią pewnej całości, która bardzo powoli rozbłyska, lecz gdy już zapłonie świeci światłem nieprzerwanie czystym i jasnym. A wiesz dlaczego? Bo w grupie jesteśmy silniejsi, nawet gdy tracisz wiarę, odwagę i nadzieję, zawsze jest ktoś, kto popchnie cię do dalszego działania. Odpowiedzialność za drugiego człowieka czyni nas silniejszymi, a świadomość, że nasz upadek przyczyni się do upadku całości napędza nas do dalszej drogi i nie pozwala się poddać. Tak właśnie możemy pokonać Voldemorta. Bronią, której on nie ma i nigdy nie zdobędzie. Więc teraz Syriuszu nadszedł czas byś i ty zdecydował czy chcesz być samotną gwiazdą, czy też częścią pewnej całości. Wybór należy do ciebie...
Zakon Feniksa. W myślach powtarzał te dwa słowa jakby od tego zależeć miało jego życie. Przystąpił do Zakonu Feniksa, tajnego stowarzyszenia, któremu przewodził Dumbledore i sam nie mógł w to uwierzyć. Od momentu, kiedy powiedział tak, wydarzenia potoczyły się bardzo szybko, a słowa wypowiadane przez dyrektora docierały do niego jakby w spowolnionym tempie. Dopiero, kiedy opuścił gabinet Dumbledore’a poczuł, jak powraca mu zdolność logicznego myślenia. Nareszcie mógł zebrać myśli i dokładnie przeanalizować to, co przed chwilą zaszło. Powoli oswajał się z myślą, że właśnie wstąpił w szeregi ludzi, którzy powstrzymać mają samego Voldemorta i chociaż nie wiedział, jak sprawdzi się w tej roli to czuł, że właśnie odnalazł swoje miejsce w świecie, którego tak długo szukał.
Kiedy miał skręcić przy portrecie Szalonego Mnicha do wieży Gryffindoru, drogę nagle zagrodziła mu jakaś istota. Wpadła na niego i lekko się zachwiała, kiedy się zderzyli. Syriusz szybko złapał dziewczynę, udaremniając jej upadek.
- Uhh dziękuję – powiedziała nieco zaskoczona, oswobadzając się z jego mocnego uścisku. – Już sobie poradzę – dodała, kiedy nie ruszył się nawet o milimetr.
- Przepraszam – powiedział w końcu – zamyśliłem się.
Dziewczyna jedynie obdarzyła go delikatnym uśmiechem i nieśpiesznie wyminęła.
- Hej zaczekaj! – Zawołał i podniósł z ziemi stary zeszyt, który musiała zgubić podczas ich zderzenia. Jednak, kiedy się obrócił dziewczyny już nie było. Natychmiast ruszył jej śladem, jednak szybko zorientował się, że już jej nie dogoni. Z westchnieniem wsunął za pazuchę obity w czarną skórę przedmiot i ruszył w stronę wieży Gryffindoru.
Kiedy tylko przekroczył próg swojego dormitorium natychmiast dopadł do niego James. Złapał go za ramiona i z ekscytacją zawołał – I jak, zgodziłeś się?!
Syriusz patrzył na niego przez chwilę, jakby postradał zmysły, jednak szybko oprzytomniał. Otworzył szerzej oczy i zapytał tylko – skąd...?
- Mapa – rzucił lekceważąco, wskazują na leżący na łóżku pergamin. Syriusz spojrzał we wskazanym kierunku, po czym obrzucił szybkim spojrzeniem cały pokój. Byli sami.
- Ale skąd wiesz o...
James nie dał mu dokończyć. Po raz drugi tego wieczoru machnął lekceważąco dłonią i szybko odpowiedział. – Byłem u Dumbledore’a w zeszłym tygodniu. Nie kazał mi nic mówić, chciał żeby to była twoja decyzja.
Syriusz spojrzał na jego wykrzywioną od emocji twarz i poczuł w sercu ukłucie żalu. James wiedział. Wiedział od prawie tygodnia i o niczym mu nie powiedział. Poczuł jak wokół jego serca zaciska się żelazna obręcz, a ogromna gula w gardle sprawia mu potworny ból przy każdym kolejnym słowie. Poczuł się oszukany i zdradzony. Jak James mógł to przed nim ukrywać? Czy nie są najlepszymi przyjaciółmi, czy nie przysięgli sobie nie mieć przed sobą tajemnic?
- Syriusz... – coś w jego twarzy musiało poruszyć Jamesa, bo nagle zwolnił uścisk, a uśmiech z jego twarzy zniknął jak za dotknięciem magicznej różdżki. – Posłuchaj ja naprawdę nie mogłem. Dumbledore zakazał, mówił, że to dla twojego dobra. Remus też jest w Zakonie i to już od końca zeszłego roku.
Syriusz poczuł jak jakiś niewidzialny kamień opada mu na dno żołądka, a gorąca krew wypełnia mu żyły. Zawrzało w nim jakby ktoś przypalał go żywym ogniem. Poczuł wściekłość, jakiej nie czuł od dawna. Coś się w nim załamało i wiedział, że jeśli szybko nie wyjdzie z tego pomieszczenia, to powie, albo co gorsza zrobi coś, czego później będzie gorzko żałował.
- Zostaw mnie – powiedział niemal szeptem, zaciskając pięści. Odwrócił się z wściekłością i wyszedł z dormitorium. Słyszał jak James woła go, lecz nie miał zamiaru odpowiadać. Przeszedł przez cały pokój wspólny niczym chmura gradowa. Uczniowie widząc jego wyraz twarzy schodzili mu z drogi. Jedynie Remus, który właśnie przeszedł przez dziurę pod portretem złapał go za rękaw, pytając co się stało. Stojący obok niego Peter też wydawał się całkowicie zaskoczony i zaniepokojony jego zachowaniem. Kolejny naiwny – pomyślał – tak samo jak ja o niczym nie ma pojęcia. Rzucił Remusowi gniewne spojrzenie i wyszarpnął się z jego uścisku. Natychmiast wypadł na skąpane blaskiem zachodzącego słońca korytarze i pognał schodami w dół, prosto na błonia. Przeszedł przez dziedziniec i wartkim korkiem ruszył nad jezioro. Zrezygnowany usiadł na wielkim głazie tuż przy brzegu i chwycił całkiem spory kamień, a następnie cisnął nim w przezroczystą taflę jeziora, rozpryskując wodę dookoła. Kiedy miał już sięgnąć po kolejny poczuł jak coś uwiera go pod szatą. Natychmiast przypomniał sobie o starym zeszycie i wyciągnął go. Nieco pożółkłe już kartki oprawione były w czarną podniszczoną skórę, która miejscami wyblakła i wytarła się. Nie wyglądało to na żadną z bibliotecznych książek, a już tym bardziej na zeszyt, w którym ktoś zapisywał notatki z lekcji. Niezbyt pewien, czego się spodziewać ostrożnie otworzył zeszyt i przełknął głośno ślinę, gdy zdał sobie sprawę, że nie jest to zwykły zeszyt, a najbardziej osobista rzecz, jakiej mógłby się spodziewać – pamiętnik.
Westchnął przeciągle i zamknął dziennik. Czuł się jak podglądacz, mając w rękach czyichś pamiętnik. Ludzie nie piszą pamiętników do wglądu każdego napotkanego przechodnia. Nie chciał ingerować w czyjeś życie, w czyjąś prywatność, w końcu gdyby on sam posiadał taki dziennik również nie chciałby by ktoś obcy zapoznał się z jego treścią. Zdecydowany, że nie będzie zagłębiał się w lekturę schował dziennik do kieszeni i ponownie wpatrzył się w jezioro.
Jednak zamiast skierować swe myśli na występek Jamesa on wciąż miał przed oczami czarny dziennik. Zrezygnowany sięgnął po pamiętnik, upominając się w myślach, że chce jedynie poznać nazwisko właścicielki, by zwrócić jej zgubę. Kiedy ponownie otworzył zeszyt jego wzrok przykuł napis u dołu strony.
Własność J.K.R.
Wiedząc, że inicjały niewiele mu powiedzą przewrócił kartkę i wbrew sumieniu zaczął czytać pierwszy wpis.
Znowu obudziłam się w środku nocy zlana potem. Kolejny koszmar. Od śmierci rodziców minęło prawie dwanaście lat, a po każdej takiej nocy czuję jakby to było wczoraj. Te wizje wciąż nawiedzają mnie równie często, co wcześniej. Gdybym tylko mogła jakoś temu zapobiec...
Syriusz poczuł jak zalewają go wyrzuty sumienia. Wpis był krótki, ale jakże treściwy. Dziewczyna była sierotą i wciąż to przeżywała. Nieśpiesznie przesunął wzrokiem po pożółkłej stronicy i zobaczył, że ostatnie słowa są lekko rozmazane, jakby ktoś coś na nie wylał, albo roniły łzy. Przewrócił kartkę na następną stronę i ponownie zagłębił się w cudzych myślach. Ten wpis był już dużo bardziej optymistyczny i już nie tak osobisty jak poprzedni.
Emily znów dziś zawodziła w łazience niczym Jęcząca Marta. Gdyby nie fakt, że McGonagall zagroziła mi, że jeśli znowu coś jej zrobię to wyrzucą mnie z Hogwartu, z pewnością udusiłabym ją jej własnym prześcieradłem. Na samą myśl o tych codziennych torturach, jakimi nas raczy przy kąpieli, mam ochotę ją związać, zakneblować i wrzucić do jeziora na pożarcie kałamarnicy. I gdyby nie to, że poważnie obawiam się jak by z tego wyszło to biedne stworzenie morskie, już dawno bym to zrobiła.
Dzisiaj Carmel po raz kolejny puściły nerwy i wyważyła drzwi zaklęciem, kiedy ta zołza wyła do księżyca. Widok jej przerażonej twarzy – bezcenny! Żałuję tylko, że nie miałam przy sobie aparatu. To była by najlepsza zemsta za te wszystkie upokorzenia z jej strony.
Ale już dość o pannie E. Dzisiaj czeka mnie kolejny szlaban u Filcha! Że też zawsze musi pojawiać się wtedy, kiedy ja mam coś ważnego do załatwienia! Czasami mam wrażenie, że on śpi pod moim dormitorium i tylko czeka, aż postanowię się wymknąć. Czy on naprawdę nie ma nic lepszego do roboty tylko włóczenie się w nocy po korytarzach? Na szczęście Carmel wczoraj podsłuchała, jak Huncwoci szykowali się do kolejnego dowcipu na woźnego. To ma się odbyć w sobotnią noc chwilę po północy. Wtedy będę mogła spokojnie zrobić to, co już dwukrotnie udaremnił mi ten zgryźliwy tetryk.
Syriusz zmarszczył brwi, przyglądając się dacie wpisu. To było w zeszłym roku późną jesienią. Jaki oni wtedy szykowali kawał? Ciekaw, w jaki sposób pomógł nieznajomej ponownie wrócił do lektury.
Udało się! Huncwoci spisali się na medal. Ta kleista, zielona maź pokryła niemal całe drugie piętro, łącznie z gabinetem woźnego. Odciągnęli jego uwagę na całą noc, a ja zdążyłam zrobić więcej niż zamierzałam. Całkowicie przetrzepałyśmy z Carmel zapasy Slughorna i znalazłyśmy wszystko to, czego potrzebowałyśmy, a nawet znacznie więcej. Teraz bez przeszkód możemy wcielić nasz plan w życie. Oby tylko ta wiedźma Emily nas nie nakryła, bo będziemy mieć kłopoty, już ona się o to postara.
Syriusz uśmiechnął się na myśl o tamtym żarcie. Teraz pamiętał go doskonale, niemal czuł wstrętny odór ciągnącej się mazi, która pokryła drugie piętro na całe trzy dni. Sam Dumbledore musiał się pofatygować by naprawić skutki ich ohydnego dowcipu.
Dopiero teraz, kiedy oderwał się od lektury spostrzegł jak późno się zrobiło. Słońce już całkowicie zniknęło za chmurami, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Syriusz spojrzał w stronę świetlistych ciał niebieskich i uśmiechnął się szeroko, przypominając sobie słowa Dumbledore’a. Teraz i on był jedną z tych gwiazd. Nie samotną, lecz częścią pewnej całości.
Witajcie Kochani! Nie mam słów na swoje usprawiedliwienie. Posty miały się pojawiać raz w miesiącu, a wyszło tak, że szkoda gadać. Po całej masie cudownie motywujących komentarzy, w końcu zebrałam się, by napisać. Co prawda już dawno miałam napisany rozdział, jednak nie wydawał mi się on wystarczająco dobry. Ciężko jest wrócić po tak długim czasie, jednak mam nadzieję, że nie zawiodłam. Ja w każdym razie jestem zadowolona z tego rozdziału.
Jeżeli chodzi o kolejny rozdział to na milion procent pojawi się jeszcze przed zakończeniem wakacji, z tym, że w połowie sierpnia wyjeżdżam, także bardziej skłaniałabym się ku wrześniowi.
Mam do Was również kilka pytań. Po pierwsze jak Wam się podoba szablon? Jak czcionka? I czy interesuje Was taka zakładka jak „Bohaterowie”?
Poza tym apeluję o pomoc przy wyborze kolejnego szablonu. Gdzie ja dostanę coś, co będzie pasowało na Syriuszowego bloga?? Szukam i szukam i nic już nie widzę...
Jest również jeszcze jedna sprawa. Jeżeli NIE ma zakładki SPAM tzn., że go sobie NIE życzę. Niezależnie ile go zostawicie pod jakimkolwiek postem, ja i tak NIE wejdę na takiego bloga. Co innego, jeżeli ktoś faktycznie czyta to, co piszę i przy okazji poda adres swojego bloga. Wtedy jak najbardziej, chętnie zajrzę.
Kończę już, bo późno, a jutro czeka mnie ostatni dzień praktyk i muszę się ładnie uśmiechać o bardzo dobrą ocenę. Także trzymajcie się mocno, nie roztopcie się na tych upałach i miłych wakacji Kochani!
Koniec psot!
Rozdział cudny! Syriusz w Zakonie. Nie dziwię się, że jest zły na Jamesa i Remusa za to, że mu nie powiedzieli. Ciekawa jestem kim jest ta dziewczyna i czy losy jej i Syriusza będą ze sobą splątane. Rozdział świetny. Życzę weny i czekam na next. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńOch dziękuję bardzo :)
UsuńOj długo Cię nie było. Już myślałam, że całkiem porzuciłaś bloga. No ale jak jesteś, to niestety po tak długim okresie nie czytania Twojego opowiadania, musiałam przeczytać wszystko od początku. Całe szczęście, że był to tylko króciuteńki prolog i niezbyt długi pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńW każdym razie rozdział drugi mi się podobał, chociaż nie rozumiem irracjonalnej złości i zawodu Syriusza na Jamesa i Remusa. W końcu wykonywali oni tylko rozkazy Dumbledore'a.
No i ciekawi mnie ten dziennik. Same inicjały są świetne. J. K. R. - aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy to przeczytałam. Dziewczyna wygląda mi na jakąś psotnicę, która nie boi się łamania szkolnych zasad ani nawet kradzieży składników z zapasów Slughorna. Ciekawa postać.
Co do Twoich pytań. Faktycznie bardzo by się przydała zakładka z bohaterami. Wiadomo, że głownie akcja będzie się toczyć wokół Syriusza i Huncwotów, których wszyscy dobrze znamy, ale już w pierwszym rozdziale pojawiła się Robin, o której nie wiemy zupełnie nic oraz teraz pojawia się kolejne postać, a mianowicie tajemnicza J.K.R. Tak więc moim zdaniem zakładka z bohaterami nikomu nie zaszkodzi, a nawet może niektórym pomóc.
Szablon jest bardzo fajny - podoba mi się, chociaż prawdę powiedziawszy ciężko się czyta tak malutką czcionkę. Jak byś mogła to byłabym wdzięczna gdybyś ją troszkę powiększyła.
Możliwe, że fajny szablon mogłaby zrobić dla Ciebie któraś z szabloniarek z GalleryGold.blogspot.com.
No i to chyba tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że rozdział trzeci pojawi się szybciej niż później. Pozdrawiam.
Cathleen.
Oj tak, dobrych kilka miesięcy tu nie zaglądałam, a jak już zajrzałam to na obietnicach się kończyło. Mam nadzieję, że tym razem wytrwam dłużej.
UsuńZgodnie ze zdaniem większości taka zakładka jak "Bohaterowie" powstanie i to już niebawem, a czcionkę już powiększyłam. Mam nadzieję, że odrobinę lepsza :)
Ja również pozdrawiam :)
Wow żyjesz! Znalazłam tego bloga jakieś 2 miesiące temu i zastanawiałam się czy jeszcze piszesz. Rozdział super Syriusz w zakonie to świetnie. :3 Ale nie ładnie grzebać tak w czyimś pamiętniku...
OdpowiedzUsuńCo do wyglądu bloga to fajny, tylko czcionka zdecydowanie za mała. Życzę dużo weny i czekam na następny rozdział. ♥
Żyję! ;D Wreszcie udało mi się złapać trochę weny i przywrócić tego bloga do życia! A czcionka już powiększona ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz droga Furio, jak bardzo ucieszyłam się na widok nowego rozdziału! Dzień w dzień tu zaglądałam, z małą nadzieją na coś nowego. Wreszcie się udało :)
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rzeczy... Rozdział cudowny, po prostu miód, malina. Tak bardzo tęskniłam za twoimi rozdziałami, bo wydają się takie... Schludnie/starannie napisane, takie od serca. Bardzo spodobało mi się wprowadzenie Syriusza do Zakonu, cały ten opis. Również pojawienie się tajemniczej J.K.R... Wydaję mi się, że Syriusz będzie próbował za wszelką cenę znaleźć właścicielkę dziennika.
Co do kłótni chłopaków, trochę wyolbrzymione, ale jednak jest coś w tym. Ja również bardzo bym się wściekła, gdyby najlepsza przyjaciółka ukrywała taki sekret przede mną. Nad resztą już nie będę się rozpisywać, bo nie chcę Cię rozpieszczać kochana :)
Co do szablonu, to może być. Tyłka nie urywa, ale da się patrzeć i czytać też, chociaż prosiłabym o większą czcionkę, bo mój wzrok nie jest już tak dobry jak kiedyś.
A co do zakładki "Bohaterowie", jak najbardziej za :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Ojej dziękuję bardzo! Uwielbiam takie komentarze <3 Moja próżność została mile połechtana ;) i teraz śmiało mogę pisać. Urosłam o jakieś pół metra czytając Twój komentarz ;D
UsuńJa również pozdrawiam ;)
Tak długo czekałam, że nawet nie zauważyłam że wstawiłaś rozdział :')
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo oryginalną osobą, styl pisania, zdania jakie układasz, wiadomo że wyszły spod twoich rąk :)
Byłam tak szczęśliwa z powodu pojawienia się rozdziału, że nawet nie sprawdzałam błędów, więc nie mam do czego się przyczepić. Wszystko super :) Rozdział również bardzo dobry, strasznie mi się podoba jak poprzedni.
Skoro mowa o szablonie, to ja bym go zostawiła takim jaki jest. Czcionka wyraźna, nie rozmazuje się i nie zanika w tle. Jeśli znajdziesz coś równie dobrego, możesz zmienić :)
Zakładka bohaterowie to super pomysł. Jeszcze jakbyś dodała zdjęcia moglibyśmy zobaczyć jak ty widzisz swoich bohaterów. Fajny pomysł.
No to do następnego rozdziału!
Pozdrawiam,
Rogalik <3
Ojej dziękuję bardzo, nigdy nie myślałam że mam aż tak charakterystyczny styl, że można go poznać ;) Jeszcze raz dziękuję i już jestem w trakcie przygotowywania nowej zakładki i zdjęcia też na pewno będą!
UsuńPozdrawiam <3
Hej! Trafiłam na Twojego bloga, nie mam pojęcia jak, ale jest świetny! Taki zupełnie inny. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania i prowadzenia fabuły. I Twój Syriusz :3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały!
Daisy z http://historiaroczniku1960.blogspot.com/
Ps. J.K.R od razu skojarzyło mi się z Joanne Kathlyn Rowling :)
UsuńDziękuję bardzo ;) Mnie również się z tym skojarzyło, ale dopiero po fakcie ;D
UsuńJejku super rozdział !
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już nic nie dodasz, ale x ciekawości dzisiaj zajrzałam i tu taka niespodzianka :) Jak pozostałych mnie też ciekawi kim jest ta J.K.R. Biedny Syriusz prawie jako ostatni dowiedział się o Zakonie Feniksa. Współczuje mu. Też bym się wkurzyła na przyjaciela gdyby mi takiej informacji nie przekazał. Niedobry Łapa przeczytał wpisy z pamiętnika nieznanej dziewczyny, to nicpoń jeden ;) czekam na nexta, który mam nadzieję tuż tuż. No i oczywiście pragnę cię poinformować, że od dokładnoe tego komentarza jestem twoją fanką. Nawet jak przez rok nie będziesz dodawać ja będę zaglądać i czekać ! Do samego epilogu, do którego mam nadzieję dotrwasz.
Ps. Weny weny i jeszcze raz weny !
Blodżerka
Ooooo i co do zakładki bohaterowie to ja jestem za ;)
UsuńDziękuję bardzo. Serduszko rośnie gdy się takie miłe rzeczy czyta <3 Ja również mam nadzieję że dotrwam do epilogu i na pewno nie opuszczę bloga po raz kolejny na tak długo ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńedit:
UsuńProszę, aby rozdział pojawił się w tym roku! Taki żarcik :D
Mówisz masz! ;D
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że odkryłam tego bloga. Piękny szablon, pięknie piszesz... Życzę weny!
Pozdrawiam.
Laurel.
dziękuję bardzo, ja również pozdrawiam ;)
UsuńGenialny rozdział, super piszesz.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo dodasz rozdział, a co do bohaterów to głosuję na tak.
Jestem bardzo ciekawa kim jest dziewczyna od pamiętnika i czy coś ja połączy z Syriuszem.
Pozdrawiam,
Cherry
Bardzo dziękuję, zakładka oczywiście powstanie, a postać z pamiętnika z pewnością nie pojawiła się tu przypadkiem ;)
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam te trzy fragmenty i spodobało mi się Twoje opowiadanie. Wprawdzie początkowo nie było zbyt kanoniczne (podobno to dziewczyny były zainteresowane Syriuszem, a nie odwrotnie), ale z czasem Twoje pomysły zaczęły formować się w ładną, spójną całość.
Robin jest ciekawy, Huncwoci są ciekawi, wątek pamiętnika jest ciekawy... Nic, tylko czytać :)
Mam jednak nadzieję, że Twoja przerwa w pisaniu to tylko chwilowy kryzys. Szkoła nigdy nie jest dobrą wymówką, bo jeśli są pomysły, to są i efekty, więc mam nadzieję, że wkrótce dodasz coś nowego. Opowiadanie zapowiada się ciekawie.
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało. Co do kanonu to w sumie nie miałam chyba nawet zamiaru trzymać się go jak tonący brzytwy, ale powiem szczerze, że faktycznie nie lubię za bardzo od niego odchodzić.
UsuńJeżeli chodzi o przerwę w pisaniu to była ona faktycznie spowodowana brakiem czasu, dwa kierunki studiów, praca, praktyki, a i wena jakoś szczególnie mi nie dopisywała i tak już wszystko jakoś wyszło. Mam nadzieję, że tym razem nie zawiodę. Siebie i innych...
Ja również pozdrawiam ;)
Już dzisiaj 7 raz zerkam czy pojawił się rozdział! Furio, mam nadzieje że już nigdy nie zrobisz takiej przerwy jak ostatnio, bo moje serducho umrze. Ze wszystkich blogów, twój jest najlepszy <3
OdpowiedzUsuńPrzerwy takiej na pewno już nie będzie. I dzisiaj dodam rozdział na pewno choćbym miała do trzeciej w nocy siedzieć (chociaż w sumie to już będzie jutro...).Nie mniej dziś w nocy BĘDZIE ;D
UsuńO skoro zauważyłaś komentarz i nawet odpowiedziałaś, to co z blogiem "utkana z wiatru"? Planujesz tam zakończyć pisanie? Bo niby szablon nowy, ale jakiejś małej notki że wznowienie pisanie ni ma.
UsuńChciałabym Ci jeszcze podziękować, za to że notki teraz pojawiają się bardzo często. Jesteś cudowna :)
Na ogół ciężko mi się zebrać do odpisania na komentarz, ale wszystkie zawsze czytam i biorę pod uwagę wszelkie sugestie :) Jeśli chodzi o inne blogi to póki co staram się reanimować "Kartotekę Filcha". Jeśli natomiast chodzi o "Utkaną z Wiatru" to oczywiście nie planuję niczego kończyć :) Na pewno jeszcze w tym miesiącu pojawią się notki na każdym z moich blogów, więc i tam w niedługim czasie można spodziewać się nowego rozdziału. A co do szablonu to jest on chwilowy i został zmieniony, bo na poprzedni już patrzeć nie mogłam :)
UsuńOch dziękuję bardzo, ale to ja powinnam Wam czytelnikom podziękować, że jeszcze tu ze mną jesteście! Nawet nie wiesz jak mnie takie słowa napędzają do pracy! A chcę napisać teraz jak najwięcej bo za dwa tygodnie niestety kończą mi się moje jakże krótkie wakacje i później z pewnością nie będę miała już tyle czasu.
Uhh ale się rozpisałam, chyba naprawdę mam dzisiaj wenę :)