poniedziałek, 14 września 2015

03 Zapadła ciemność

"Spadam/ Powoli spadam/ W korytarze świateł/ W pomruki znaczeń/ Spadam/ Jakby nie było/ Całego świata/ Jakby nie było nawet mnie/ "
- COMA "Spadam"


Dziś ostatni dzień października. Halloween. Wigilia Wszystkich świętych. Samhain. Dzień, w którym granica pomiędzy światem żywych i umarłych zaciera się, a duchy zmarłych przedostają się do naszego świata. Dzień magiczny i niezwykły nawet dla mugoli, ale i również bardzo niebezpieczny. Babcia zawsze mówiła, że w ten dzień czarodzieje otrzymują dodatkową moc z zaświatów, stają się silniejsi i potężniejsi niż kiedykolwiek. W taki dzień należy zachować szczególną ostrożność. Zło nie śpi...

Syriusz przetarł zmęczone oczy i zamknął dziennik uprzednio zaginając róg pożółkłej kartki, by wiedzieć gdzie skończył. Co prawda obiecał sobie, że nie przeczyta więcej niż potrzebuje do rozszyfrowania skrótów J.K.R., jednak nie potrafił się powstrzymać. Co jakiś czas zaglądał do pamiętnika i odkładał go, a gdy gasił światło i kład się spać przed oczami i tak stawał mu obraz niezwykłej nieznajomej. Już dawno przestał myśleć o niej jak o zwykłej dziewczynie, coraz częściej dochodził do wniosku, że jest to niesamowicie interesująca osoba. Pomimo swojej niechęci do wróżbiarstwa i astronomii, odkrył naprawdę wiele interesujących rzeczy dzięki zapiskom nieznajomej. Pisała tu o różnorakich wróżbach i zwyczajach, o gwiazdach, pogodzie i ułożeniu ciał niebieskich. Ponadto doskonale znała się na zielarstwie. Pokazywała mu świat swoimi oczami, a on uczył się go na nowo, dostrzegając magię i piękno zaklęte w każdej codziennej czynności. Niemal nie rozstawał się z tym dziennikiem, a kiedy zapomniał go rano zabrać z dormitorium czuł się jakby pozostawił tam cząstkę siebie. 

Nieśpiesznie podniósł się do pozycji siedzącej i rozsunął szkarłatne kotary. Przeciągnął się niczym stary kot i ze zdziwieniem odnotował, że jest sam w dormitorium. Spojrzał na stojący nieopodal zegarek i spokojnie stwierdził, że ma jeszcze kwadrans do śniadania. Wziął szybki prysznic, założył czystą szatę i spakowawszy do torby dziennik ruszył na śniadanie. Dzięki poznanym skrótom droga zajęła mu zaledwie kilka minut, toteż, kiedy wkroczył do sali, śniadanie dopiero się zaczęło. Natychmiast zauważył przyjaciół i ruszył w ich kierunku. Już dawno pogodził się z Jamesem, jeszcze tego samego dnia po kłótni przeprosił go i na usprawiedliwienie dodał, że niestety na głupotę nie ma lekarstwa.

- O obudziła się śpiąca królewna – zażartował Potter na widok Syriusza. Ten jedynie rzucił mu rozbawione spojrzenie i specjalnie usiadł koło Lily, która razem z Robin ostatnio spędzała z nimi coraz więcej czasu.

- Wyspany chociaż – rzuciła siedząca naprzeciwko Robin, sącząc gorącą kawę zbożową i podpierając się na jednej ręce. Wyglądała jakby zaraz miała zasnąć.

- Nie bardzo – mruknął z uśmiechem i zwrócił się do siedzącej obok Evans – Lily, co to jest Samhain? 
Dziewczyna oderwała wzrok od najnowszego numeru Proroka Codziennego i spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem. 

- Samhain? A skąd ci to przyszło na myśl?

- Gdzieś o tym przeczytałem i tak mi jakoś zostało w głowie – mruknął nieco zażenowany jej badawczym spojrzeniem i utkwił wzrok gdzieś daleko ponad nią.

- Samhain to pogańskie święto, z którego wywodzi się Halloween. Było to najważniejsze celtyckie święto oznaczające koniec lata. Według wierzeń duchy zmarłych w trakcie minionego roku oraz te, które jeszcze się nie narodziły zstępowały na ziemię w poszukiwaniu żywych, by zamieszkać w ich ciałach przez okres następnego roku. Celtowie w tym dniu specjalnie gasili wszelki ogień, by ich domy wydawały się duchom zimne, nieprzyjemne i niegościnne, by zostawiły ich w spokoju i szukały schronienia gdzie indziej. Poza tym wystawiali duchom jedzenie przed domem, a sami przebierali się w łachmany i udawali żebraków, by zniechęcić do siebie duchy.

- Dziwaczne – skwitowała Robin, która na opowieść Lily nieco się ożywiła. – Oszukiwanie duchów przebierankami to tak jakby chcieć wmówić komuś, że goblin to tak naprawdę skrzat domowy. 

- Niekoniecznie – odpowiedział Remus. – Po dziś dzień ludzie stosują te same metody. Pomimo iż święto nieco się zmieniło to ludzie nadal przywdziewają maski, by odstraszyć i ukryć się przed złymi duchami, które tej nocy przybywają do nas z zaświatów.

Robin nieco się zaczerwieniła na słowa Remusa, a reszta natychmiast podchwyciła temat Halloween i pradawnych obrządków celtyckich. Nikt nie zdawał się zastanawiać skąd w ogóle takie pytanie nasunęło się Syriuszowi na myśl. Tylko Lily jakoś dziwnie mu się przyglądała, nie dając się zbyć jego zawadiackim uśmiechem.


~*~


- Hej, co z tobą? – Usłyszał melodyjny szept tuż przy uchu. To Robin zrównała się z nim w drodze na zajęcia do sali Obrony przed Czarną Magią. Tuż przed nimi podążali pogrążeni w rozmowie Remus i Lily, a Peter i James próbowali dorównać im kroku.

- Nic. Wszystko w porządku – uśmiechnął się delikatnie na widok jej uniesionych brwi.

- Może i jesteś wytrawnym kłamcą, ale mnie nie oszukasz. Zbyt długo cię znam.

Z rozbawieniem spoglądał w jej duże czekoladowe oczy, które z taką intensywnością wpatrywały się w niego, że niejeden straciłby rezon. Jednakże Robin była dla niego tylko przyjaciółką i żadne jej spojrzenia nie mogły doprowadzić go do szaleństwa.

- Moja słodka Robin – westchnął przeciągle, zastanawiając się ile może jej powiedzieć. – Gdybym hipotetycznie zapytał cię czy znasz tutaj kogoś o pewnym imieniu, a ty znałabyś tę osobę to czy udzieliłabyś mi na jej temat informacji, nie dopytując się, o co chodzi? Oczywiście pytam czysto hipotetycznie.

- Czysto hipotetycznie? Mhm, rozumiem – Robin spojrzała na niego podejrzliwie, jednak po chwili dodała – dobra, która to tym razem?

Syriusz uśmiechnął się z przekąsem, jednak nic nie odpowiedział. W myślach zastanawiał się jak najlepiej opisać osobę, która od dłuższego czasu chodziła mu po głowie.

- Dziewczyna ma na imię Emily. Jest mniej więcej w naszym wieku i ma nieszczególnie dobrą opinię, przynajmniej wśród koleżanek z jej dormitorium.

Robin spojrzała na niego nieco skonsternowana, jej brwi powędrowały tak wysoko w górę, że niemal zniknęły pod słomianą czupryną. – Syriuszu nie chcę być niemiła, ale mając takie informacje nawet sam Dumbledore miałby problem, żeby taką osobę namierzyć. Znam, co najmniej dziesięć dziewcząt o takim imieniu i uwierz mi, że przynajmniej do połowy z nich nie pałam miłością.

Syriusz zrezygnowany machnął tylko ręką i przepuścił dziewczynę w drzwiach. Niepotrzebnie pytał, mając jeszcze tak mało informacji.

Kiedy wkroczyli do sali zajął miejsce obok Jamesa, który zdawał się nie zauważać niczego poza rudowłosą koleżanką. Czyli wszystko w normie – pomyślał, lecz nie zauważył, że panna Evans również rzuca jego przyjacielowi ukradkowe spojrzenia. Zbyt mocno był zajęty rozmyślaniem nad tym, co właśnie usłyszał. Jeśli faktycznie tak ciężko znaleźć dziewczynę, o której rozpisuje się nieznajoma, to jak on miał znaleźć ją samą? Gdyby tylko potrafił sobie przypomnieć jak wyglądała tamtego wieczoru, kiedy na niego wpadła. To była blondynka, a może ruda? Albo brunetka? I co ona miała wyszyte na szacie? Lwa, kruka, a może borsuka? Skonsternowany westchnął przeciągle i oparłszy głowę na dłoni wpatrzył się w widok za oknem, jeśli szybko czegoś nie wymyśli z pewnością odbije się to na jego zdrowiu psychicznym.


~*~


- To jakiś koszmar – jęczał Potter siedząc już drugą godzinę, nad prawie pustym pergaminem. Jedyne, co udało mu się w tym czasie zapisać to własne nazwisko i temat wypracowania.

- Mmm Potter udało ci się zapisać własne nazwisko bez błędu. Jestem pod wrażeniem – skwitowała Robin, będąc już w połowie swojego wypracowania.

- Spadaj – burknął James i zwrócił się w stronę Lupina. – Luniaczku, daj odpisać.

- O nie! – Zawołał oburzony Remus, wyrywając mu z dłoni swoją pracę. Trzeba było zabrać się za to wcześniej, tak jak ja czy Lily.

- Wiesz, że nie mogliśmy – jęknął Potter – mieliśmy trening – dodał wskazując na siedzącego obok Syriusza, który nawet nie zwracał na nich uwagi. Całkowicie pochłonęło go studiowanie dziennika nieznajomej. Nawet nie zorientował się, kiedy jego przyjaciel zaszedł go od tyłu i wyrwał mu zeszyt z rąk. – A co ty tutaj masz? – Zapytał z błyskiem w oku. – Czytasz i czytasz, jeszcze trochę a zamienisz się w Remusa – zaśmiał się ochryple.

- I dobrze – zawołała Lily – niech chłopak czyta, a ty Potter zamiast mu przeszkadzać, lepiej sam zacznij coś czytać.

- Rogacz oddawaj, to moje – zawołał Black, jedynak James już z wypiekami na twarzy śledził zgrabne pismo i z każdym kolejnym słowem jego oczy robiły się coraz większe.

- Łapa! – Wykrzyknął z nieskrywanym zadowoleniem. – A cóż to takiego?!

- Nic wielkiego – burknął. – Oddawaj!

- Hola hola przyjacielu – zawołał Potter, powstrzymując go otwartą dłonią, bowiem Black już na niego nacierał z szaleńczym błyskiem w oku. – Coś podobnego! Kto by pomyślał – zaśmiał się radośnie, nie odrywając oczu nawet na sekundę.

Reszta wpatrywała się w nich z nieskrywanym zainteresowaniem.

- Och no dalej, pokażcie, co tam macie – warknęła Robin i zabrała Jamesowi pamiętnik. Syriusz rzucił się natychmiast, by odzyskać swoją własność, lecz było już za późno. Evans również dorwała się do jego sekretu i teraz nie było już odwrotu. Czekało go wyjątkowo nieprzyjemne kazanie.

- Black! – Ryknęła Evans. – Jak mogłeś! Ty męska, szowinistyczna, zapatrzona w siebie...

- Nie kończ – mruknął zrezygnowany Syriusz i opadł na kanapę, pozwalając dziewczętom zagłębić się w lekturę.

- Jak mogłeś – powtórzyła Robin.

- Normalnie – odpowiedział za przyjaciela James. – I pragnę wam zwrócić uwagę, że właśnie robicie to samo. Oczywiście gdybyście miały jeszcze jakieś wątpliwości, co do własnej moralności.

Dziewczęta jak na komendę odrzuciły od siebie zeszyt, a przejął go natychmiast Remus, któremu przez ramię już zaglądał Peter.

- Chyba musisz nam coś wyjaśnić Syriuszu – westchnął wreszcie Remus, rzucając z trzaskiem dziennik na pobliski stolik.

- Chyba tak – westchnął niechętnie i zaczął opowiadać jak ów pamiętnik trafił w jego ręce. 

Kiedy skończył dziewczyny patrzyły na niego jak na karalucha, natomiast James nawet nie powstrzymywał uśmiechu satysfakcji. Jedynie Remus zdawał się nie mieć na ten temat żadnego zdania, bowiem przyglądał się własnym paznokciom, nie podnosząc wzroku nawet na moment.

- Peter zamknij usta – warknęła Robin do siedzącego obok chłopaka, który wpatrywał się sie w Syriusza jakby był chodzącym bóstwem.

-Trzeba to oddać właścicielce – odezwała się w końcu Lily.

- Albo spalić – dodała Robin.

- Nie! – James i Syriusz natychmiast rzucili się po dziennik jakby od tego miało zależeć ich życie. – Nie możemy go spalić! – Zawołał James.

- A to, dlaczego?

- Bo ma z pewnością dużą wartość sentymentalną dla właścicielki – odezwał się Remus. – I nie jest to nasza własność, którą możemy swobodnie dysponować.

- Ale czytać już tak? – Obruszyła się Robin, zakładając ręce na piersi.

- Robin – westchnął Remus – nie przeczę, że to, co zrobił Syriusz jest niewłaściwe, ale nie wydaje mi się żeby palenie cudzej własności było dobrym pomysłem. Jak ty byś się czuła na miejscu tej dziewczyny, gdybyś się dowiedziała, że ktoś spalił cząstkę ciebie?

- Na pewno wolałabym żeby mój pamiętnik spłonął niż dostał się w czyjeś ręce.

- A gdybyś się dowiedziała, że zanim ktoś spalił twój pamiętnik przeczytał go od deski do deski? Czyż nie byłoby ci wtedy szkoda dziennika? Przecież ten ktoś i tak zna już wszystkie twoje myśli, więc, po co miałby cię pozbawiać twojej własności? Tak dla zasady? To trochę niemądre. Skoro już przeczytał, to ja chciałbym żeby, chociaż oddał mi mój dziennik.

- J.K.R.... Hmm coś mi to mówi, gdzieś już to widziałam...

Nagle wszyscy zwrócili wzrok na Lily, która wpatrywała się w wyblakłe litery na pierwszej stronie. Zarówno Remus, jak i Robin zaprzestali dyskusji i teraz z napięciem obserwowali twarzy Evans.

- Lily... – zaczął Syriusz, lecz natychmiast przerwał mu Remus. 

- Jest już grubo po północy. Myślę, że teraz najlepiej będzie się położyć, a jutro wrócimy do tego pamiętnika i do tej rozmowy – powiedział i rzucił Lily znaczące spojrzenie.

- Lily – ponownie zaczął Syriusz.

- Przykro mi Syriuszu, ale nie potrafię sobie przypomnieć skąd znam ten skrót. Może jutro coś przyjdzie mi do głowy.

Syriusz westchnął przeciągle i pokiwał niechętnie głową. Następnie wziął od Lily czarny zeszyt i ruszył w stronę dormitorium.

- No nie, znowu nie napisałem wypracowania – jęknął zrozpaczony James.

- Masz – mruknął Remus. – Przepiszecie na górze – wręczył mu pergamin z wypracowaniem, a uradowany James pognał razem z Peterem do sypialni.

Teraz w Pokoju Wspólnym pozostali już tylko Lily, Remus i Robin, która wpatrywała się w Remusa z nieskrywaną złością, tak jakby jego wcześniejsze słowa skierowane były przeciwko niej. Remus miał przez chwilę wrażenie, że dziewczyna na nowo zacznie dyskusję, lecz ta jedynie skinęła mu głową i rzucając krótkie dobranoc ruszyła do sypialni.

- Nie martw się, jutro jej przejdzie – powiedziała cicho Lily, kiedy drzwi do ich dormitorium zatrzasnęły się z hukiem. 

- Być może – westchnął Remus, wciąż wpatrując się w miejsce, w którym stała.

- Wiesz ja chyba naprawdę znam ten skrót – powiedziała Evans, wytrącając przyjaciela z zamyślenia.

- Zdziwiłbym się gdybyś go nie znała – uśmiechnął się do niej ciepło.

Lily otworzyła szeroko oczy na jego słowa i patrząc na jego pogodny wyraz twarzy niemal od razu domyśliła się, co ukrywa.

- Ty wiesz, kim ona jest! – Wykrzyknęła niemal oskarżycielko, palcem dotykając jego piersi.

- Oczywiście, że wiem – odparł tak spokojnie jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Ale nie zamierzasz mu tego powiedzieć prawda? – Domyśliła się.

- Oczywiście, że nie.

- Dlaczego? Przecież to twój przyjaciel. – Lupin westchnął ciężko i utkwił zmęczony wzrok w przyjaciółce.

- Widzisz Lily chcę mu dać szansę. Już kiedyś widziałem ten dziennik i kiedy tylko go zobaczyłem u Syriusza byłem niemal pewien, do kogo on należy. Kiedy przeczytałaś inicjały moja teoria tylko się potwierdziła. Jednak sposób, w jaki trafił do niego ten pamiętnik wydaje mi się, co najmniej dziwny.

- Jak to?

- Zastanów się. Gdybyś ty zgubiła dziennik nie starałabyś się go za wszelką cenę odzyskać?

- No tak.

- Nie przeszukałabyś każdego zakątka, w którym tego dnia byłaś? Nie zapytałabyś każdej tego dnia napotkanej osoby?

- No tak, ale...

- Syriusz nie jest osobą, którą łatwo przeoczyć w tłumie. Nie jest też osobą, której nikt nie zna i nie może namierzyć – przerwał jej Remus, jakby dokładnie wiedział, co zamierza powiedzieć.

- Do czego zmierzasz Remusie? – Lily zdawała się być zaskoczona jego tokiem rozumowania. Choć sama powoli zaczynała mieć wątpliwości czy faktycznie był to jedynie zbieg okoliczności.

- A do tego, że osoba, która go zgubiła być może wcale nie szuka tego dziennika, albo nie stara się wystarczająco mocno. A co to może oznaczać?

- Że albo nie ma tam nic wartościowego, albo nie zależy jej na tym pamiętniku, albo...

- Albo sama komuś ukradła ten dziennik – dokończył za nią Remus, a Lily zakryła usta dłonią.

- Ale skąd ty...

- Zastanowiło mnie to, w jaki sposób Syriusz opisał tamtą dziewczynę. A raczej to, że w ogóle jej nie zapamiętał. Lily uwierz mi, że jak tylko przypomnisz sobie, kim jest ta dziewczyna to przyznasz mi rację, że kogoś takiego ciężko jest nie zapamiętać.

- Remusie, ale skoro ją znasz to pozwolisz mu dalej czytać ten pamiętnik? Przecież to zwykłe świństwo robić coś takiego drugiemu człowiekowi.

- Skoro on go znalazł to i on powinien odnaleźć właścicielkę tego dziennika. W końcu nie wiemy czy ten przedmiot trafił do niego przypadkiem czy też wręcz przeciwnie...


~*~


- A może spróbować ją namierzyć na mapie Huncwotów? – James niemal cały tydzień suszył mu głowę w sprawie tajemniczej nieznajomej i jej zguby. Ilość pomysłów, jakie do tej pory przeszły przez jego głowę można było już spokojnie liczyć w setkach. Teraz po raz kolejny rozpoczął temat, którego on miał już serdecznie dość. Odkąd jego przyjaciele dowiedzieli się o pamiętniku niemal nie dają mu żyć. Cudem udało mu się ukryć dziennik przed wścibskim nosem Jamesa czy Robin. Zdawało się, że nawet Peter jest zainteresowany całą sytuacją, co w jego przypadku było rzadkością.

- Rogacz ile razy mam ci powtarzać, że na mapie nie pojawiają się drugie imiona, a dziewcząt, których imiona zaczynają się na J, a nazwiska na R jest, co najmniej ze dwa tuziny, a i tak nie mamy pewności, czy dziewczyna podpisała się prawdziwym nazwiskiem i czy przypadkiem nie powinniśmy czytać tego od końca. Kobiety mają różne pomysły.

James westchnął przeciągle, a chwilowy blask, który rozświetlił jego twarz zniknął równie szybko, co się pojawił.

- I proszę cię dajmy już temu spokój. Jeśli do świąt nie znajdę właścicielki tego dziennika to chyba pójdę za radą Robin i spalę go, by nikt już więcej nie wnikał w czyjąś prywatność. A teraz chodźmy na śniadanie, bo żaden z nas nie lubi grać na pusty żołądek.


~*~


Dzień był nadzwyczaj wietrzny. Lily otuliła się szczelniej ciepłym szalikiem i usiadła na trybunach przeznaczonych dla Gryffindoru tuż obok Remusa. Chłopak na jej widok uśmiechnął się ciepło i zrobił jej więcej miejsca. 

- Dziękuję – powiedziała z wdzięcznością, chuchając w zmarznięte dłonie. – Ależ okropna dzisiaj ta pogoda. Oby tylko nie zaczęło padać.

- Żebyś tylko nie powiedziała w złą godzinę – zaśmiał się Remus i sam szczelniej owinął się szatą.

- Jak wchodziłam na stadion widziałam jak McGonagall kłóciła się z kapitanem Ravenclaw. Zdaje się, że chodziło właśnie o pogodę.

- Och wcale bym się nie zdziwił – powiedział Remus, zerkając w stronę wspinającej się na trybuny wicedyrektorki. – Z tego, co pamiętam już w zeszłych latach były z tym problemy. Krążą plotki, że kapitan Ravenclaw macza palce przy pogodzie. 

- Żartujesz! – Zawołała Lily, patrząc na przyjaciela z niedowierzaniem. – Jak ktoś może majstrować przy pogodzie? Nigdy nie widziałam takich zaklęć!

- To podobno bardzo stara magia. Kiedyś pisali o tym w Proroku, starając się wyjaśnić te dziwne anomalie pogodowe, kiedy w danym miejscu pojawia się Sam-Wiesz-Kto.

- Uhh! Nie mówmy o tym teraz – wzdrygnęła się na samą myśl. – Już na sam dźwięk tych słów dostaję gęsiej skórki. Swoją drogą chyba masz trochę racji, jeszcze wczoraj było wyjątkowo ciepło, a poranek też nie był tak nieprzyjemny jak teraz.

- No a skoro pogoda się nie poprawiła to zapewne udało im sie przekonać McGonagall, że to nie ich sprawka.

- To dziwne, kto chce grać w takim wietrze? Przecież to wszystkim utrudni grę – westchnęła Lily.

- Niekoniecznie. Myślę, że tylko szukającym, a jeśli wierzyć temu, co mówią James i Syriusz to szukający krukonów chyba nie jest najlepszym graczem.

- Ale to niesprawiedliwe! – Wykrzyknęła Evans, zawsze miała dobre zdanie o krukonach i nigdy nie posądziłaby ich o takie zachowanie.

- Och nie ma co się pieklić – zażartowała siedząca za nimi Robin. – My też nie jesteśmy przykładem praworządności. Ktoś chyba dosypał coś drużynie Ravenclaw do śniadania, bo od rana wszyscy mają mdłości. Ciekawe któż to taki? – Zaśmiała się, zerkając podejrzliwie na siedzącego niżej Remusa.

- Tym razem to nie my – mruknął Remus. – Z tego, co zdążyłem zauważyć to chyba ten czwartoklasista Davids kręcił się w okolicach stołu krukonów, ale ręki nie dam sobie uciąć, kto za tym stoi.

- Obrzydliwe – mruknęła Evans.

- Być może – uśmiechnęła się Robin – ale o ile bardziej pasjonujące. Zresztą pani kapitan chyba jednak cofnęła zaklęcie. Spójrzcie!

Wszyscy troje spojrzeli na czyste szarobłękitne niebo, na którym nie widać było ani jednej chmurki. Do tego wiatr nieco zelżał, choć na zdjęcie szalików z pewnością było jeszcze zbyt zimno.

- O i to jest idealna pogoda na quidditcha! – Zaśmiała się Robin. – To się nazywa siła perswazji!

- Siła perswazji? – Zdziwiła się Lily.

- O tak – powiedziała natychmiast Robin. – Z tego, co widziałam, James chyba był u pani kapitan z przeprosinami za niemiłą niespodziankę przy śniadaniu. Riley nie jest osobą ugodową, a już tym bardziej głupią, więc Rogacz musiał mieć naprawdę dobre argumenty. Swoją drogą niezły numer z tego naszego Rogacza, przekonać samą panią kapitan!

- Aż się boję pomyśleć, jakich to argumentów użył – mruknął Remus, patrząc posępnie na wysypujących się na boisko graczy.


~*~


- No Rogacz za odwołanie tej paskudnej pogodny już teraz należy ci się puchar zwycięzcy – zaśmiał się Syriusz i poklepał przyjaciela po plecach. Jednak James nawet się nie uśmiechnął. Nie winił kapitana Ravenclaw za taką zagrywkę, w końcu ktoś z Gryffindoru podtruł całą jej drużynę, która teraz zmagała się z naprawdę okropnymi mdłościami. 

- Nie ciesz się – mruknął posępnie. – Są w takich humorach, że chyba jednak wolałbyś grać w tym wietrze.

- Dlaczego? – Zdziwił się Syriusz.

- Bo jak dostaniemy łomot to przynajmniej moglibyśmy zrzucić winę na pogodę, a tak pozostaje nam się tylko modlić, żeby ich szukający faktycznie był tak fatalny jak mówią.

- Ej Rogacz no, co ty? Krukoni nam spuszczą łomot? A gdzie twój duch walki? Gdzie nasz niezłomny kapitan James Potter, który łapie wszystkie znicze? – Zaśmiał się Black, kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu. – Słuchaj Jim w tej drużynie są trzy dziewczyny i to w dodatku wszystkie ścigające. Naprawdę myślisz, że będą w stanie ograć mnie, Johnsona i Williamsa? Posłuchaj James, quidditch to męska gra i my pokażemy tym panienkom gdzie ich miejsce. Co nie chłopaki? – Zawołał, tak by drużyna go słyszała.

- Tak jest! – Dało się słyszeć jeden zgodny okrzyk drużyny Gryffindoru, a zaraz po nim śmiechy, oklaski i głośne gwizdy. 

James na chwilę odprężył się przed meczem i uśmiechnął radośnie na słowa Syriusza, jednak szybko jego uśmiech zbladł, bowiem dopiero teraz spostrzegł, że tuż przed nimi stoi kapitan Ravenclaw, trzymając za szaty jakiegoś gryfona.

- Widzę, że humor dopisuje – rzuciła sarkastycznie. – To świetnie, oby tylko tobie Black następnym razem ktoś nie dosypał czegoś do jedzenia – warknęła i popchnęła przerażonego chłopaka w ich stronę. – A następnym razem, jeśli chcesz żeby faktycznie podziałało to zrób to sam, a nie wysługuj się jakimś partaczem.

James rzucił Syriuszowi wściekłe spojrzenie i natychmiast podszedł do chłopaka, którego siła uderzenia pani kapitan powaliła na ziemię.

- Peter? – Zaskoczony James natychmiast poznał jednego ze swych kompanów i nie mógł uwierzyć w to, co widzi. – Peter jak mogłeś? – Jęknął widząc jak pani kapitan mierzy ich chłodnym spojrzeniem.

- Nie kłopocz się Potter, wszystko wyśpiewał. Uwierzyłam ci, że nie mieliście z tym nic wspólnego, ale jak widać twoje słowo nie jest zbyt wiele warte. Powinnam donieść o tym waszemu opiekunowi, ale wtedy zapewne wycofaliby was z rozgrywek, a ja chętnie popatrzę jak trzy panny spuszczają Blackowi łomot. – Powiedziała i wycofała się w stronę swojej szatni. Kiedy zniknęła im z pola widzenia, James z morderczym błyskiem w oku odwrócił się do Syriusza i już miał coś powiedzieć, kiedy rozległ się pierwszy gwizdek, oznaczający, że pora wejść na boisko.

- Słuchaj James ja...

- Porozmawiamy później – warknął i wsiadł na miotłę, bowiem już zaczęto wyczytywać ich nazwiska.

Wściekły do granic możliwości James wyleciał na boisko, a tuż za nim reszta drużyny. Przelecieli wzdłuż linii boiska wśród radosnych okrzyków gryfonów i głośnych gwizdów krukonów. Puchoni jak to zwykle bywa podzieli się na dwa obozy, kibicując obu drużynom, choć Syriusz z satysfakcją zauważył, że większość ma na sobie barwy jego domu. Ślizgoni z kolei jak jeden mąż zasiedli na trybunach wśród barw złota i granatu, teraz głośno bucząc na ich widok.

- A oto drużyna Gryffindoru! – Magicznie wzmocniony głos komentatora wzbił sie w powietrze, przekrzykując panującą wokół wrzawę. – Na pozycji ścigających Black, Williams, Johnson, pałkarze Parker i Torres, obrońca Stewart i oczywiście kapitan drużyny najlepszy szukający w historii Hogwartu sam James Potter! – James natychmiast podniósł wysoko dłoń, jak w geście zwycięstwa i machając do wiwatujących tłumów zeskoczył z miotły, by powitać kapitana drużyny przeciwnej.

- Ale nie spoczywajmy na laurach – odezwał się ponownie komentator z Hufflepuff – oto wyjątkowo mocna w tym roku drużyna Ravenclaw! Ich również przywitajcie gorąco! – Granatowo złocista fala natychmiast podniosła się na trybunach, witając wlatujących zawodników. – Jako pierwsza nowa pani kapitan, ścigająca Riley, a zaraz za nią Adams i Ross, pałkarze Moore i Hall, obrońca Martinez oraz nowy nabytek drużyny, Carter w postaci szukającego!

Głośne buczenie ze strony gryfonów zagłuszyło na chwilę komentatora, lecz ten już po chwili odzyskał panowanie nad tłumem.

- Teraz kapitanowie obu drużyn uścisnęli sobie dłonie. Oj to chyba nie będzie łagodna gra, sądząc po minach! Czyżby to miało jakiś związek z poranną „niespodzianką” przygotowaną dla krukonów? 

Po tych słowach natychmiast głośne gwizdy wypełniły niemal cały stadion, tak że nawet profesor Hooch nie była w stanie przebić się przez ogólną wrzawę.

- Kafel powędrował w górę i WYSTARTOWAAAAAAAALI! Kafel natychmiast przejęła Adams, ach cóż za unik, szybkie podanie do Riley i GOOOL DLA RAVENCLAW! Tak jest dziesięć do zera dla krukonów! Ach cóż to była za akcja, Stewart pobudka! Ale co to? To Black pędzi jak szalony w stronę Martineza, który już szykuje się do obrony! Jeszcze chwila i....Ajjajaj! Cóż to było za nieczyste zagranie! Adams fauluje Blacka i tym sposobem piłkę przejmuje Riley, podaje do Ross i TAAAAK! DWADZIEŚCIA DLA RAVENCLAW! Oj gryfoni rozgniewaliście dziewczęta, dziś nie ma mowy o taryfie ulgowej!

Trybuny oszalały. Krukoni wraz ze ślizgonami krzyczeli, śpiewali i dopingowali za każdym razem, gdy któraś z dziewcząt strzeliła gola. Gryfoni jednak nie pozostawali dłużni, buczeli, gwizdali i wyzywali tak, że sam komentator chwilami nawoływał o spokój. 

- Cóż za wyjątkowo brutalna gra! – Krzyczał Taylor Backer, komentując już od godziny. – OCH NIEEEEE! CÓŻ ZA NIEFART! Obrońca Gryffindoru, Stewart zostaje trafiony tłuczkiem i spada z miotły. KTO TERAZ BĘDZIE BRONIŁ?! – Wydzierał się Backer.

Gryfoni na słowa komentatora nagle umilkli. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Drużyna Gryffindoru natychmiast rzuciła się, by ratować nieprzytomnego Stewarta. W ostatniej chwili jeden z pałkarzy zdążył go pochwycić i bezpiecznie odstawić na ziemię. W tym samym czasie krukoni korzystając z okazji zdobyli trzy bramki pod rząd i wyszli na prowadzenie o całe siedemdziesiąt punktów.

- Kolejny gol dla Ravenclaw. Jeśli Potter szybko nie złapie znicza, gryfoni mogą pożegnać się z wygraną! Krukoni coraz bardziej oddalają się od gryfonów. Teraz ich przewaga wynosi już sto punktów! GRYFONI DO BOJU! – Wrzeszczał w niebogłosy Backer, jednak bez tak ważnego zawodnika jak obrońca Gryfoni nie mieli wielkich szans. Ich jedynym ratunkiem był znicz, który jak na złość od początku meczu nie ukazał się ani razu.

- Czy oni nie mieli być chorzy?! – Ryknął z wściekłością James w kierunku nadlatującego Syriusza. Jednak ten nie miał nawet czasu odpowiedzieć, gdyż dziewczyny strzeliły kolejnego gola. Z wściekłością pognał do przodu i faulując Ross przechwycił kafla. Z Zawrotną prędkością pognał w stronę obrońcy i wymijając go przerzucił piłkę przez obręcz zdobywając dla Gryffindoru czwartą bramkę.

- Teraz kafla przejęła Adams, robi unik, zwód i... Ajajaj dostaje tłuczkiem prosto w plecy! Johnson zanurkował za kaflem! Tak już go ma, już zaczyna szybować ku górze i ach dostaje tłuczkiem wprost od Halla! Wypuszcza kafla, ale udaje mu się utrzymać na miotle. Teraz to Williams wkracza do gry. Oj nieładne zagranie panie Williams! Uderza Adams łokciem prosto w nos! Krukonka zalewa się krwią! PANI HOOCH! – Ryknął komentator. – NIECHŻE PANI COŚ ZROBI! – Jednak nauczycielka właśnie strofowała jednego z pałkarzy, niczego nie zauważając. – To się źle skończy – wyszeptał do mikrofonu Backer. 

Pomimo iż chłopak nie wydzierał się już tak jak wcześniej to wszyscy doskonale słyszeli jego słowa, bowiem na całym stadionie zaległa cisza. Kibice z zapartym tchem wpatrywali się w to, co właśnie dzieje się na boisku. 

- Co ten Williams wyprawia? Dlaczego nie leci w stronę bramek!? Cóż to...ach to Riley w odwecie za Adams rzuca się do walki o kafel! Trafiony tłuczkiem Williams traci na chwilę rezon i wypuszcza kafla! Dalej Riley! CO ONA WYPRWIA?! DLACZEGO NIE LECI ZA KAFLEM?! OCH NIE! RILEY SPYCHA WILLIAMSA Z MIOTŁY TUŻ NAD ZIEMIĄ! WILLIAMS TRACI PRZYTOMNOŚĆ, A GRYFFONI TRACĄ KOLEJNEGO ZAWODNIKA! – Backer zdzierał gardło. – Tak jest! Głośny gwizdek profesor Hooch przerywa grę! Gryfoni otrzymują rzut wolny! Black przymierza się do rzutu i TAAAAAAK! Gryfoni zdobywają kolejny punkt, choć i tak są daleko od wygranej... Ale co to? TAK TO POTTER WYPATRZYŁ ZNICZA! DOGANIA GO CARTER, ale nie, to tylko fałszywy alarm. W tym czasie Adams zdobywa kolejną bramkę dla Ravenclaw, a Johnson pudłuje!

- James musisz złapać znicza! – Wrzasnął Syriusz w stronę przyjaciela, który właśnie przeleciał nad nim. Potter jedynie skinął głową i zaczął wykrzykiwać komendy w stronę pałkarzy.

- Gryfoni stracili dwóch zawodników, a przepaść, jaka ich dzieli od krukonów to już sto czterdzieści punktów! Jeśli teraz Potter złapie znicza mają jeszcze szansę wygrać! I TAK! POTTER ZAUWAŻYŁ ZNICZA! MKNIE JAK STRZAŁA! W TYM CZASIE ROSS ZDOBYWA KOLEJNY PUNKT DLA RAVENCLAW! JEŚLI POTTER ZŁAPIE ZNICZA BĘDZIE REMIS! CARTER ZOSTAŁ DALEKO W TYLE, NIE MA SZANS JUŻ DOGONIĆ POTTERA! POTTER NURKUJE! ALE CO ON WYPRAWIA, STAJE NA MIOTLE! WYCIĄGA RĘCE, JUŻ BLISKO, JUŻ PRAWIE...

- JAMES NIE! – Ryknął Syriusz, ale było już za późno. Adams ostatkiem sił, tamując płynąc krew z nosa przerzuciła piłkę przez obręcz, zdobywając tym samym dwudziestego gola dla Ravenclaw. 

Zrozpaczony Syriusz pognał w stronę kafla, jednak nim zdążył go dotknąć poczuł jak silny ból rozrywa mu czaszkę. Dostał tłuczkiem w tył głowy i ostatnim, co usłyszał to głośne krzyki komentującego.

- TAAAK JEST! JAMES POTTER ZŁAPAŁ ZNICZA! ALE NIESTETY W OSTATNIEJ CHWILI ADAMS ZDĄŻYŁA WBIĆ OSTATNIEGO GOLA, POKONUJĄC OBU PAŁKARZY! DLATEGO PRZEWAGĄ DZIESIĘCIU PUNKTÓW WYGRYWA RAVENCLAW!

Nim spadł z miotły widział jeszcze jak twarz Jamesa wykrzywia grymas przerażenia, jak krukoni świętują, jak Riley leci w jego stronę... a potem zapadła ciemność.


***
Witajcie Kochani! Dzisiaj wyjątkowo krótko, gdyż zbliża się 2.00 w nocy i zaraz zasnę przy laptopie. Z racji iż godzina późna, a rozdział wyjątkowo długi, bo ponad 11 stron w Wordzie to mogło pojawić się trochę błędów. Jeśli coś wyjątkowo będzie Was raziło to dajcie znać. Natychmiast poprawię.
Zgodnie z wolą większości, która się wypowiedziała, zakładka "Bohaterowie" jest w trakcie tworzenia. Natomiast póki co musicie zadowolić się tym rozdziałem ;)
Co do innych moich blogów, bo i takie pytania się pojawiają, jestem w trakcie reanimacji Kartoteki Filcha. Kolejnym blogiem za który się wezmę to będzie Siegając Gwiazd, gdyż znalazłam już genialny szablon, a co do Utkanej z Wiatru, to nie, nie porzuciłam jeszcze tego bloga i mam już nawet początek kolejnego rozdziału. Także trzymajcie kciuki i do następnego!

Ach i jeszcze jedno. Jesteście zwolennikami krótszych czy też dłuższych (takich jak ten) rozdziałów?To dla mnie dosyć ważne, dlatego bardzo prosiłabym o wypowiedzenie się w tej kwestii ;)
Trzymajcie się ciepło!
Koniec psot!

27 komentarzy:

  1. Cudowny pełen emocji rozdział! Niby długi, ale dosłownie nie mogłam przerwać czytać :)
    Z polskiego na pewno musiałaś mieć same dobre oceny, bo rozdziały są tak estetyczne, starannie napisane i wcale nie widać, że były pisane późnymi nocami. Gratuluję talentu, sama o taki chętnie bym walczyła.
    Co do błędów, to tak byłam pochłonięta czytaniem, że szczerze mówiąc nic nie zauważyłam. A do długości rozdziałów... Oczywiście, że dłuższe! <3
    Nie mogę się doczekać kolejnego i zakładki "bohaterowie".
    Kocham,
    Porcelanowa Szczęka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za cudowne słowa <3
      Zawsze byłam humanistką, ale wiesz co? Gdybym miała możliwość to oddałabym cały ten talent za ścisły umysł, który w dzisiejszych czasach przyniósłby mi więcej pożytku niż pisanie ;)

      Usuń
  2. Zapomniałam zajrzeć na bloga, a rozdział jest już tak długo :D
    Świetny wątek Syriusza i Robin, kiedy Syriusz pomyślał że są tylko przyjaciółmi. Obstawiam, że wszystko zmieni się o 180 stopni niedługo... :))
    No mecz Gryffonów i Krukonów, cudo! Nie mogłam oczu oderwać od telefonu. Mega rozdział, do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jak najbardziej jestem za długimi rozdziałami :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że fragment dotyczący meczu został doceniony :* Do tej pory jakoś zawsze omijałam ten element i to był chyba pierwszy raz, kiedy porządnie się za to zabrałam. Jestem niezmiernie dumna, że coś z tego wyszło :D

      Usuń
  3. Pamiętam, że czytałam nigdyś prolog, ale rozdziałów już nie, a więc kiedy znów natknęłam się na tego blgoa (dzięki dodaniu do Obserwowanych, niestety nie do linków na stałe), to postanowiłam zajrzeć - w końcu niegdyś musiałąm to zrobić celowo... A ja kocham Syriusza, więc tym bardizej... no i ,mimo że historia dopiero się rozwija, to wcale nie żałuję. początkowo było trochę mało dialogów, ale teraz jest o wiele lepiej, ponadto mimo swojej wielkiej.... eee... na pewno nie milosci, ale...eee... zaitneresowania do płci rpzeciwnej, to Syriusz już ma zadatki na takiego, którego kocham, więc jest naprawdę dobrze. Po pierwsze - świetnie pokazujesz przyjaźń między nim a Jamesem i resztą Huncwotów, po drugie - jest odważny i ma swoje przekonania, po trzecie - jednak ma i uczucia, np. widać, że nieźle go zraniło to, iż Remus i james wiedzieli o zakonie i do niego dołaczuli wcześniej niż on.Ale dobrze, z drugiej strony, ze szybko ogarnął, iż to z pewnością nie wina Pottera, że dowiedział się o tym później i się z nim szybko pogodził. tak wiec ma i wady, i zalety i bardzio dobrz.e Ponadto naprawdę mi się podoba, ż ema przyjaciółkędziewczynę, Robin wydaje się megapozytywnie zakręcona i bardzo dobrze. Chciałabym, żebyś więcej o niej napisała, bo wydaje się być bardzo ciekawą osobą, przyjaźni się też z Lily, nie? Trochę szybko, jak dla mnie, biegniesz w czasie, ale może i dobrz,e bo coś mi mówi, że niedługo mogą nastąpić pewne... okoliczności, w których Syriusz bedzie zmuszony umowić się z jakąś brzydką Kurkonką. Kibicuję bowiem,mimo wszystko, Jamesowi, zeby wreszcie udało mu się namowic Lily na randkę. Chyba jest na dobrej drodze. no i opis meczu - naprawdę dobry i trzymajacy w napięciu... No i ostatni wątek - tajemniczy dziennik... Remus juz wie ale nic nie mówi, dlaczego? Mam nadzieję, że i reszta się domyśli... Kto ukradł dziennik? Emily, J.K.R (jak Rowling xDXD)...- też mnuie intrygują. czyżby Syriusz dzięki tej lekturze miał dojhrzeć i zauważyć, iż dziewczyny tez mają uczucia i nie słuzą tylko do całowania (nie no, wiem, że uważa Robin za przyjaciółkę, ale tak tylko się droczę xDXD). Byłoby naprawdę miło. z niecieprliwością czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, ze nie będize już takich długich przerw. na resztę Twoich blogów tez mam zamiar zajrzeć ;) Zapraszam do mnie na zapiski-condawiramurs.blogspot.com Obecnie publikuję dluższe opowiadanie potterowskie pt. ,,Niezależność" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim zacznę odpowiadać, muszę Ci powiedzieć, że uwielbiam takie długie komentarze <3 i to w dodatku tak ciepłe i życzliwe, jestem wprost wniebowzięta :D

      Bardzo się cieszę, że zawitałaś do mnie ponownie, pomimo tak długiej przerwy jaka nastąpiła niegdyś. W zasadzie czytając Twój komentarz, mam wrażenie, że całkowicie mnie rozgryzłaś, zwłaszcza głównego bohatera. Mam nadzieję, że jednak uda mi się czymś Cię zaskoczyć ;)
      Jeśli chodzi o Robin to już wkrótce pojawi się zakładka "bohaterowie", gdzie będzie się można o niej więcej dowiedzieć.
      Natomiast trochę mnie martwi ten szybki bieg wydarzeń. Nie sądziła, że to aż tak rzuca się w oczy. Niemniej do świąt tak właśnie będzie. Dopiero w okolicach nowego roku, akcja nieco zwolni ;)

      Na resztę blogów również zapraszam, a na Twój na pewno zajrzę i zostawię po sobie jakiś ślad, jak tylko wygospodaruję chwilę czasu.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Super rozdział! Bardzo zgrabnie Ci wyszedł opis meczu - prawdę mówiąc bardzo rzadko można trafić na tak dobrze napisaną rozgrywkę quiditcha. Ciekawa jestem dlaczego też Syriusz postanowił sam zdecydować o wykonaniu żartu na drużynie Revenclawu... Zwykle zawsze konsultuje takie sprawy z Jamesem. No ale i tak najbardziej ciekawym wątkiem jest pamiętnik, który z takim zapałem czyta Black. Mam nadzieję, ze już niedługo pojawi się nowy rozdział, na który czekam z niecierpliwością ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Jestem za długimi rozdziałami, są zdecydowanie bardziej ciekawe ;)

      Usuń
    2. Niezmiernie się cieszę, że fragment dotyczący meczu został tak dobrze odebrany. Trochę miałam wątpliwości, zaczynając ten temat, ale efekt końcowy mnie zaskoczył ;) Jeśli chodzi o Syriusza i jego dowcip to wszystko okaże się w kolejnym rozdziale ;)
      Ja również pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Super rozdział :) Najlepszy był mecz! <3
    I również jestem za długimi rozdziałami.
    Pozdrawiam,
    Bianka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Bardzo mnie cieszy, że podobał się ostatni fragment, był chyba największym wyzwaniem w tym rozdziale ;)

      Usuń
  6. Rozdział super. Wiedziałam, że James i Syriusz szybko się pogodzą. Ciekawa jestem kim jest ta dziewczyna. Mam nadzieję, że Syriusz nie oberwał zbyt mocno. Życzę weny i pozdrawiam ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) Tak James i Syriusz nie potrafią długo się na siebie gniewać, są jak bracia ;)
      Ja również pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Twoje rozdziały są takie cudowne. Czytałabym je ciągle, bez przerw :) Proszę o następny! <3 (i dłuższe są najlepsze!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję bardzo <3
      postaram się pisać częściej i dłużej ;)

      Usuń
  8. Nie dość, że świetnie napisane pod względem językowym (za eksperta się nie uważam, ale nieczęsto można znaleźć blogową historię napisaną naprawdę fajnym językiem), to do tego jeszcze bardzo ciekawe. Przeczytałam szybciutko wszystkie rozdziały i naprawdę jestem pod wrażeniem. Czuć klimat HP, a poza tym - muszę o tym wspomnieć - mój ukochany Syriusz. Jest troszkę inny, niż ja sama go sobie wyobrażam, ale przecież w pisaniu chodzi o to, żeby przekazać swoją wizję i właśnie to jest wspaniałe (bo byłoby nieco nudno, gdyby każdy wszystko widział w ten sam sposób). Cieszę się, że mogę poznać Twoją.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję bardzo. Staram się przykładać dużą wagę do tego jak piszę. Jeśli jakieś zdanie nie jest idealne, siedzę tak długo, aż wreszcie wymyślę coś sensownego ;)
      Bardzo się cieszę, że czuć klimat, to chyba najtrudniejsza rzecz do odtworzenia w ff.

      Jeśli chodzi o Syriusza, tak jak już gdzieś wcześniej wspominałam, dozna on pewnej odmiany, ale do tego jeszcze długa droga przed nim ;)
      Ja również pozdrawiam ;)

      Usuń
  9. Nie wiem, czy się w to bawisz, czy nie, ale ja po wielu odrzuconych nominacjach, w końcu przyjęłam tę jedną, dlatego nominuję Cię do Liebster Award :)
    Informacje znajdziesz na http://historie-hogwartu.blogspot.com/p/liebster-award.html.
    Pozdrawiam, Cath!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerzę, że od pewnego czasu omijam takie rzeczy szerokim łukiem, ale dziękuję bardzo za nominację. Jest mi niezmiernie miło ;-) Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  10. Fantastyczny rozdział!
    Nie spodziewałam się, że przegrają więc zaskoczyłaś mnie, a za to punkt dla ciebie.
    Czekam na następny rozdział bo chcę się już dowiedzieć co będzie z Syriuszem.
    Buziaki,
    Cherry

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  12. Furio, kiedy następny rozdział? I kiedy będzie skończona zakładka "bohaterowie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział już się pojawił, natomiast zakładka zostanie dodana w ciągu kilku godzin i uzupełniana na bieżąco ;)

      Usuń
  13. Halo, halo! Furio, kiedy zamierzasz tu coś wstawić? Tęsknimy za rozdziałami kochana :( Proszę nie każ nam już tak długo czekać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział się pisze kochani :) Myślałam, że dam radę dzisiaj dodać, ale z przyczyn niezależnych ode mnie widzę, że jednak nie. Rozdział będzie na pewno 1/2 listopada. Wytrzymajcie jeszcze dzień lub dwa :*

      Usuń